Jak poinformowała dyrektor Telewizji Biełsat, Agnieszka Romaszewska-Guzy, białoruska milicja przetrzymuje sześciu pracowników stacji. Nie wiadomo, co dzieje się z jednym z operatorów . Lokalni dziennikarze informują, że w mińskich aresztach brakuje miejsc dla zatrzymanych. W ciągu dwóch dni protestów w ręce milicji trafiło ponad 5000 osób.
Jak poinformowała Romaszewska-Guzy, wśród zatrzymanych jest operator oraz dwie dziennikarki, które szukały go w okolicach budynku Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Dodała, że nie wiadomo, co stało się z kolejnym operatorem stacji.
- Być może jest tak, że po prostu się ukrywa, więc możemy nie mieć łączności
- wyjaśniła.
Dyrektor Telewizji Biełsat przekazała też, że współpracujący ze stacją reżyser został przewieziony z tymczasowego aresztu w inne miejsce.
- Wciąż nie zwolniono także dziennikarza śledczego Biełsatu, który został zatrzymany w Mińsku, ale przenieśli go do miejscowości Żodzino prawdopodobnie z powodu braku miejsca w areszcie miejscowym
- powiedziała.
Romaszewska-Guzy wspomniała także o pracowniku stacji nadal przetrzymywanym w Witebsku.
- Sprzed chwili mam informację, że dostał 10 dni aresztu – przekazała.
Jak podkreśliła, do bardzo przykrego zdarzenia doszło w Grodnie.
- Dziennikarz pracujący dla polskiego programu mniejszościowego, który przyszedł pod budynek aresztu, by spotkać przetrzymywanych tam kolegów, został ciężko pobity. Stracił cztery przednie zęby, był kopany
- poinformowała dyrektor Telewizji Biełsat.
Według oficjalnych danych przekazywanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi, podczas dwóch dni protestów - niedzieli i poniedziałku - zatrzymano łącznie ponad 5000 osób. Dziennikarze informują, że w mińskich aresztach brakuje miejsc. Andrej Dyńko z niezależnej Naszej Niwy powiedział, że zatrzymany w poniedziałek wieczorem redaktor naczelny tej gazety „odnalazł się w jednym z podmińskich aresztów”.
- Szukała go sama rzeczniczka MSW i nie mogła znaleźć – opowiadał we wtorek.
Wielu z zatrzymanych w Mińsku, podobnie jak dziennikarza Biełsatu, przewieziono do aresztu w Żodzinie.
Obecny na Białorusi poseł PO, Michał Szczerba, informuje, że wśród zatrzymanych podczas protestów są głównie ludzie młodzi.
"Pochodza z różnych grup społecznych. Studenci, młodzi profesjonaliści, dzieci robotników, ale też rządowej nomenklatury" - napisał na Twitterze Szczerba.
W białoruskich szpitalach przebywa ponad 200 osób poszkodowanych podczas akcji protestu po niedzielnych wyborach prezydenckich w tym kraju - poinformował dzisiaj resort zdrowia Białorusi. Stan kilku osób wymagał przeprowadzenia operacji - dodano.
Kilka osób hospitalizowano z urazami czaszkowo-mózgowymi oraz urazami klatki piersiowej i jamy brzusznej - dodano. Zaznaczono, że w znacznej mierze są to łagodne urazy. Przekazano, że są też pacjenci z urazami tkanek miękkich i kończyn.
By rozproszyć manifestacje w Mińsku, siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, gumowych kul, granatów hukowych i pałek. Jak przekazało MSW, "w Mińsku i Nowopołocku funkcjonariusze organów spraw wewnętrznych i wojskowi wojsk wewnętrznych byli zmuszeni do aktywnego zastosowania specjalnych środków w celu przerwania nielegalnych działań".