"Myślę, że jest powód do ostrożnego optymizmu. Ale z drugiej strony nadal dostrzegamy trudną i złożoną sytuację" - powiedział Rubio podczas krótkiego briefingu prasowego po zakończeniu szczytu ministrów spraw zagranicznych państw G7 w Charlevoix w Kanadzie.
Sekretarz stanu zaznaczył, że obie strony będą musiały pójść na ustępstwa, lecz odmówił spekulacji na temat tego, co mogą obejmować. W czwartek prezydent Donald Trump powiedział, że podczas rozmów z Ukrainą szczegółowo omówiono m.in. kwestię terytorium, które Ukraina będzie musiała oddać, a także przyszłości okupowanej przez Rosjan Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. W czwartkowym wywiadzie dla Fox News doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz zgodził się z dziennikarzem stacji Seanem Hannitym, że końcowe porozumienie zakładałoby oddanie Rosji Donbasu "lub obszarów gęsto zaludnionych przez ludzi z Rosji", a także wykluczenie członkostwa Ukrainy w NATO.
Nie mylisz się w żadnej z tych kwestii. I co ważne, omawiamy wszystkie te kwestie z obiema stronami
- odparł Waltz.
Rubio powiedział jednak, że aby można było negocjować końcowe porozumienie, najpierw musi dojść do ustania walk.
Uważamy, że bardzo trudno jest negocjować pokój, gdy wciąż trwają strzelaniny i ataki. Więc skupiamy się na tym, co możemy zrobić, aby to powstrzymać w możliwie największym stopniu
- powiedział szef dyplomacji USA.
Rubio stwierdził, że końcowe oświadczenie ze szczytu było "bardzo mocne", choć z uwagi na presję USA nie znalazła się w nim wzmianka o rosyjskiej agresji ani jej potępienie. Znalazło się natomiast potwierdzenie "niezachwianego poparcia dla Ukrainy w obronie jej integralności terytorialnej i prawa do istnienia, a także jej wolności, suwerenności i niepodległości". Mowa jest w nim też o kolejnych sankcjach i wzmocnieniu wsparcia dla Ukrainy, jeśli Rosja nie zgodzi się na zawieszenie broni.