Po śmierci 46-letniego mieszkańca Minneapolis George'a Floyda podczas zatrzymania policyjnego, w USA dochodziło do wielu demonstracji, przeradzających się w zamieszki. Wobec bierności policji, grupy identyfikowane jako Antifa, a także zwykli kryminaliści, plądrowali sklepy, niszczyli samochody i atakowali ludzi. Okazało się również, że w Nowym Jorku, w porównaniu z ubiegłym rokiem niemal dwukrotnie wzrosła liczba postrzelonych. Najwięcej zbrojnych incydentów odnotowano w dzielnicy Brooklyn.
Z najnowszych analiz jasno wynika, że pomiędzy 25 majem (dniem śmierci Floyda) a pierwszymi dniami czerwca, kiedy na ulice USA wychodziły tysiące protestujących, doszło do bardzo dużej liczby zakażeń, która skutkowała gigantyczną eskalacją Covid-19:
Tymczasem w Polsce protesty przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego w wielu miastach - dużych i mniejszych - całego kraju trwają od zeszłego czwartku, kiedy Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
Choć premier Mateusz Morawiecki apelował, by nie protestować na ulicy w czasie epidemii, "Strajk Kobiet" odpowiedział... zapowiedzią kolejnego protestu. W piątek ma się odbyć "marsz na Warszawę".
Nie jest to sytuacja bezpieczna. Jest bardzo dużo osób, maseczki są za chwilę mokre od krzyku, skandowania, śpiewania. Są blisko siebie, część z nich nie ma maseczek, więc transmisja wirusa występuje. Jeżeli te osoby same się nie zarażą i tak przyniosą wirusa do domu. Wirus powędruje do domu i zapuka do ich rodziców, dziadków
- mówił dziś w "Sygnałach dnia" Katarzyny Gójskiej Michał Sutkowski (Kolegium Lekarzy Rodzinnych).