Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Cezary Gmyz dla Niezalezna.pl: Niemcy mają bogatą historię zamiatania afer pod dywan

Po tym, jak w lipcu niemiecki tygodnik "Focus" ujawnił, że obywatele Afganistanu, Iraku czy Pakistanu mogli wjeżdżać do Niemiec bez dokumentów albo posługując się fałszywymi papierami, na jaw wychodzą kolejne szczegóły tego procederu, w który zamieszany jest niemiecki resort dyplomacji. W tle przewijają się m.in. wątki korupcyjne i konflikt interesów. Mimo to szefowa MSZ-etu Niemiec Annalena Baerbock odmawia wszczęcia wewnętrznego dochodzenia w podległej sobie instytucji. – Konsekwencje afery wizowej w Niemczech, w odróżnieniu od polskiej, która była dętą aferą, są znacznie dalej idące. Jednak od dziesiątek lat mamy tam do czynienia z parasolem ochronnym rozpostartym nad politykami, którzy są zaangażowani w co najmniej podejrzane działania. Jeżeli w tej aferze zostanie ktoś ukarany, będą to ludzie najniższego szczebla. Konsekwencje nie dotkną tych, którzy z punktu widzenia prawnego czy politycznego powinni najbardziej za nią odpowiadać – mówi portalowi Niezależna.pl Cezary Gmyz, ekspert ds. Niemiec, komentator Republiki.

Bundestag
Bundestag
tvjoern - pixabay.com

Na początku lipca tygodnik "Focus" podał, że Afgańczycy mogli wjeżdżać do Niemiec bez ważnych dokumentów wjazdowych. Urzędy ignorowały wskazówki niemieckiej policji. Z dalszych ustaleń gazety wynika, że od ponad roku śledztwem objęci są urzędnicy niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, których podejrzewa się o to, że poinstruowali pracowników niemieckiego konsulatu w Islamabadzie w Pakistanie, aby wydali wizę do Niemiec niejakiemu Mohammadowi G., pomimo iż wiedzieli, że paszport mężczyzny został sfałszowany. To miał być niejedyny taki przypadek w ciągu ostatnich pięciu lat, a wobec badanego obecnie przez prokuraturę potencjalnego zamieszania w sprawę większej liczby niemieckich ambasad i konsulatów w Niemczech sprawę nazywa się "aferą" i "skandalem", bowiem większość spośród tysięcy wpuszczonych tak do kraju migrantów w dalszej kolejności wystąpiła w Niemczech o azyl.

Wyszło też na jaw, że żona szefa wydziału wizowego niemieckiego MSZ pracująca jako prawnik reprezentujący przed konsulatem Afgańczyków ubiegających się o niemiecką wizę w Islamabadzie jest tą samą osobą, której MSZ zlecał m. in. przygotowywanie opinii prawnych i prowadzenie kursów online dla pracowników ambasady, którzy podejmują decyzje wizowe – poinformował z kolei portal Business Insider. Co więcej, kobieta miała otrzymywać zlecenia z pominięciem przewidzianego prawem konkursu ofert, a wypłaty prowizji prawniczce nie skończyły się nawet w chwili, gdy MSZ wszczęło w jej sprawie wewnętrzne dochodzenie w sprawie nieprawidłowości, zgłaszanych przez samych pracowników instytucji.

Mimo to, jak pisze Business Insider, szefowa resortu spraw zagranicznych, Annalena Baerbock idzie w zaparte i odmawia wszczęcia wewnętrznego dochodzenia w tej sprawie w podległej sobie instytucji.

Afera wizowa w Niemczech może mieć daleko idące konsekwencje. Choćby z powodu tego, że niemieckie wizy były rozdawane Afgańczykom, Pakistańczykom czy Irakijczykom bez ich żadnego sprawdzenia pod kątem bezpieczeństwa – mówi portalowi Niezależna.pl Cezary Gmyz, ekspert ds. Niemiec, komentator Republiki. 

Islamiści mają na terenie Niemiec bardzo silną i rozbudowaną siatkę powiązań, opartą głównie o meczety i różnego rodzaju stowarzyszenia muzułmańskie. Tam jest im znacznie łatwiej działać i np. przygotowywać ataki terrorystyczne czy angażować się w przestępczość zorganizowaną. Jak wiemy, spora część z tych imigrantów zasila szeregi czy to grup handlarzy narkotykami czy mafii popełniających najcięższe przestępstwa. 

– dodaje nasz rozmówca.

Konsekwencje afery wizowej w Niemczech, w odróżnieniu od polskiej, która była dętą aferą, są znacznie dalej idące. Jednak od dziesiątek lat mamy tam do czynienia z parasolem ochronnym rozpostartym nad politykami, którzy są zaangażowani w co najmniej podejrzane działania – uzupełnia ekspert. 

Afer, które wybuchały w Niemczech i były zamiatane pod dywan można wymieniać wiele. Warto wspomnieć choćby o aferze czarnych kont za czasów rządów w CDU Helmuta Kohla, aferę doradczą w resorcie obrony Niemiec, kiedy kierowała nim Ursula von der Leyen, sprawę obecnego kanclerza Olafa Scholza i banku Warburg czy aferę związaną z ludźmi biznesmena Jana Marsaleka, który uciekł do Rosji. Niestety, jeżeli chodzi o ściganie sprawców zatrzymują się one na bardzo niskim poziomie, a przecież żadna z nich nie mogłaby istnieć bez potężnego wsparcia politycznego. 

– mówi Gmyz.

Jeżeli ktoś zostanie ukarany w aferze wizowej, będą to ludzie z najniższego szczebla. Konsekwencje nie dotkną tych, którzy z punktu widzenia prawnego czy politycznego powinni najbardziej za nią odpowiadać.

– kończy ekspert.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Niemcy #afera wizowa #bezpieczeństwo #MSZ Niemiec

Konrad Wysocki