W sierpniu w amerykańskich mediach zaczęły przebijać się informacje o zmianach w Open Society Foundations (OSF), fundacji założonej pod tą nazwą w 1993 r. w Nowym Jorku przez George’a Sorosa i przez niego do niedawna kierowanej. Okazało się bowiem, że kierownictwo fundacji poinformowało pracowników biur w Berlinie i Brukseli o planach redukcji personelu odpowiednio o 80 i 60 proc. Wcześniej przesłano komunikaty, że biura będą zlikwidowane lub personel zmniejszony w Londynie i Barcelonie. Zwolnienia mają być zakończone do stycznia - pisze w "GPC" Marek Bober.
Informacje o cięciach personelu i wydatków wywołały u beneficjentów zaniepokojenie. Z kolei komentatorzy zwracają uwagę na to, że mamy do czynienia z zerwaniem prowadzonej od dziesięcioleci działalności fundacji w Europie w obszarze – jak to się ładnie ujmuje – edukacji, praw człowieka i społeczeństwa obywatelskiego.
Decyzję podjął w czerwcu Alex Soros, który stanowisko szefa zarządu OSF objął w grudniu i zapowiedział nowy model działania. „Open Society Foundations zmienia sposób działania, ale moja rodzina i OSF od dawna wspieramy i pozostajemy niezachwianie zaangażowani w europejski projekt” – stwierdził młodszy Soros w oświadczeniu.
Komentatorzy przypominają, że Alex Soros – w przeciwieństwie do ojca – urodził się w Ameryce i ma to wpływać na jego większe zainteresowanie sprawami kraju ojczystego. Nie jest jednak jasne, czy będzie on wspierał te same projekty co ojciec. W ostatnich na przykład latach Soros senior wydawał duże pieniądze na kampanie wyborcze prokuratorów i sędziów znanych z poglądów lewicowych, liberalnych i „progresywnych”. Proces ten dotyczył w głównej mierze dużych amerykańskich miast.
W wewnętrznym e-mailu do biura OSF w Berlinie tłumaczono część zmian tym, że to Unia Europejska ma przeznaczać środki na działalność dotyczącą „praw człowieka” i „pluralizmu”, fundacja ma zatem przenieść pieniądze gdzie indziej. Beneficjenci, stypendyści i pracownicy biur OSF wyrazili obawy, że zmniejszenie nakładów finansowych lub nawet całkowite ich wycofanie z Europy jest strategicznym błędem. Mają także żal, że nie poinformowano ich szczegółowo o zmianie modelu działania.
A model ten reorganizuje fundamenty działalności, która ma się toczyć wokół niejednoznacznych „możliwości i szans”, a nie realizacji konkretnych programów. Szukaniem i wykorzystywaniem „możliwości” mają zająć się „zespoły pracy zorganizowane wokół jasnych, ambitnych celów”. Zdaniem pracowników brak konkretnych priorytetów rodzi obawy, że w Europie „nie będą kontynuowane wysiłki na rzecz praw człowieka i społeczeństwa obywatelskiego”.
– Mamy prawdopodobnie w Europie setki naszych grup i nie mamy pojęcia, dlaczego podjęto tę decyzję – powiedziała Márta Pardavi, współprzewodnicząca Węgierskiego Komitetu Helsińskiego, organizacji „praw człowieka” i wieloletniego beneficjenta funduszy OSF. – Kiedy patrzymy na Unię Europejską, naprawdę nie widzimy uzasadnienia dla zmniejszania wsparcia dla walki o prawa człowieka i demokrację oraz wsparcia dla grup marginalizowanych – dodała.
Znaczenie miało również to, że organizacje korzystające ze środków OSF otrzymywały szybkie i „elastyczne” finansowanie w przeciwieństwie do funduszy UE, których zatwierdzenie wymaga zazwyczaj dłuższego czasu. Stwarza to szanse na zdobycie w Europie większej popularności i odgrywanie większej roli dla konserwatywnych ruchów i organizacji społecznych. „Szybko zobaczymy, że istnieje o wiele więcej możliwości wejścia różnych form filantropii w przestrzeń europejską, poprzez wspieranie organizacji, które w tej chwili są bardzo marginalne, jak te propagujące prawa antyaborcyjne lub walczące z prawami LGBT” – stwierdził Alberto Alemanno, profesor prawa z Paryża. Dodał, że konserwatywni darczyńcy „będą mieli znacznie łatwiejszy dostęp w Europie, ponieważ zabraknie sił wyrównawczych”.
George Soros, 92-letni inwestor i „filantrop”, postanowił przekazać w zarządzanie swoje warte 25 mld dol. imperium młodszemu synowi, 37-letniemu Alexowi. W wywiadzie dla „Wall Street Journal” następca powiedział, że chciałby tak poprowadzić OSF, aby rozwinąć „liberalne cele” ojca. Dodał, że „jest bardziej polityczny” niż ojciec i jest zaniepokojony możliwością wygrania wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa. Alexander potwierdził także znaczny udział finansowy organizacji Sorosa w wyborach prezydenckich w 2024 r. Już wcześniej zapowiadał: „Chociaż bardzo chciałbym wyciągnąć pieniądze z polityki, to tak długo, jak robi to druga strona, my też będziemy musieli to robić”.
Powszechnie spodziewano się, że stery nad biznesem i tym samym fundacją przejmie starszy syn, Jonathan, doświadczony prawnik zaangażowany w interesy ojca. Na tę chwilę Alexander jest jedynym członkiem rodziny Sorosów zasiadającym w ścisłym zarządzie inwestycyjnym odpowiedzialnym za operowanie funduszem Soros Fund Management. To z tego miejsca kierowane są zyski do rodziny, podobnie jak z fundacji. Z 25 mld dol. kapitału zdecydowana większość trafi na konta OSF, 125 mln ma być przeznaczone na bieżącą politykę.
Co oznacza przejęcie kontroli przez Alexandra Sorosa? „Oznacza to – pisze Jack Elbaum na łamach „Washington Examiner” – że wpływ rodziny Sorosów na politykę wkrótce przyniesie jeszcze gorsze skutki. Wiemy o tym, ponieważ Alexander Soros dał jasno do zrozumienia, że chociaż on i jego ojciec myślą podobnie, to sam opisuje siebie jako bardziej politycznego. W praktyce młodszy Soros powiedział, że chce rozszerzyć ich działalność polityczną na debaty na temat głosowania, aborcji i równości płci”.
Jak zauważa autor, jeśli przyjrzymy się bliżej zaangażowaniu i poglądom Alexandra Sorosa, to jest on nie tylko bardziej politycznie zorientowany niż ojciec, ale także bardziej radykalny. W 2015 r. założył organizację polityczną „Bend the Arc: Jewish Action”, która „poświęciła się wyłącznie promowaniu progresywnych działań w kwestiach wewnętrznych w Stanach Zjednoczonych”. Spoglądając na stronę internetową, łatwo dostrzec, że organizacja ta nie ma nic wspólnego z judaizmem. Łatwo się ponadto przekonać, że nie jest to instytucja wyłącznie o charakterze „liberalnym”, lecz jest to najzwyczajniej „radykalna lewica”.
Na pierwszej stronie witryny Bend the Arc czytamy: „Solidarność ponad rasą, wiarą, klasą i płcią to jedyny sposób na budowanie władzy i demontaż systemów ucisku, które szkodzą i zagrażają naszym społecznościom. Musimy to zrobić razem. Nikt z nas nie będzie wolny, dopóki wszyscy nie będziemy wolni”.
W ostatnich latach znacznie zwiększyła się przestępczość w dużych amerykańskich miastach, w których w większości władzę sprawuje Partia Demokratyczna. Za łagodne podejście do przestępców i kryminalistów, często nazywane podejściem liberalnym, odpowiadają skrajnie lewicowi i „progresywni” prokuratorzy oraz sędziowie. Tam, gdzie byli oni wybierani w procesie głosowania, znalazły się dla nich pieniądze od George’a Sorosa. W imię politycznej poprawności, haseł o równości i sprawiedliwości społecznej radykalni „postępowi” prokuratorzy wdrożyli „liberalne” reformy wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. Skutkiem tego jest bardzo często przedłożenie interesu przestępców nad bezpieczeństwo niewinnych ludzi. Innymi słowy wspierani i finansowani przez George’a Sorosa prokuratorzy, wybrani lub nominowani do przestrzegania i egzekwowania prawa w imieniu ofiar, odmawiają pociągnięcia przestępców do odpowiedzialności, uniewinniają ich bądź wymierzają bardzo łagodne kary. W ostatnich latach organizacja Sorosa wydała 40 mln dol. na próbę wybrania ok. 75 prokuratorów gwarantujących łagodne podejście do przestępców w imię „sprawiedliwości przestępców”.
Wiekowy George Soros chce zmiany nie tylko amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Chce wpływać na całą politykę. Pytanie tylko, czy jego pieniądze rzeczywiście popłyną mniejszym strumieniem w Europie. O tym przekonamy się niebawem.