Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

"Macron uporczywie trzyma się władzy i nie chce jej oddać. Może powoływać kolejne rządy w nieskończoność"

Prezydent Emmanuel Macron od początku swojej prezydentury, czyli od 2017 r. realizuje plan dezintegracji socjalistów i gaulistów, próbując zbudować obóz centrowy przeciwko skrajnościom z lewa i prawa. Problem w tym, że równocześnie dezintegruje się sam obóz prezydenta. Najbliżsi sojusznicy nie rozumieją jego decyzji, a tacy politycy jak były premier Édouard Philippe, typowany na następcę Macrona, wzywa go do rezygnacji. Widać, że prezydent uporczywie trzyma się władzy, zaś politycy z jego najbliższego zaplecza zaczynają się od niego odcinać – mówi portalowi Niezależna.pl Kacper Kita, ekspert ds. Francji, publicysta "Nowego Ładu", komentując polityczny chaos nad Sekwaną.

Pałac Elizejski w niedzielę wieczorem podał skład drugiego rządu Sebastiena Lecornu, któremu prezydent Francji Emmanuel Macron ponownie powierzył zadanie jego sformowania. Ministrem gospodarki i finansów pozostanie sojusznik prezydenta - Roland Lescure. Catherine Vautrin stanie na czele ministerstwa obrony Francji, które w pierwszym rządzie Lecornu objął Bruno Le Maire, co wywołało wiele protestów. Vautrin była dotąd szefową resortu zdrowia i pracy. Zachowali swoje stanowiska: Jean-Noel Barrot jako szef MSZ, Gerald Darmanin jako minister sprawiedliwości, a także minister kultury Rachida Dati. Łącznie gabinet Lecornu liczy 34 ministrów. 

To czwarty rząd Francji w ciągu roku. Po raz drugi w ciągu tygodnia premierem został Sébastien Lecornu. Na wtorek rano zaplanowano pierwsze posiedzenie Rady Ministrów. Tego samego dnia po południu planowane jest expose premiera. Złożenie wniosku o wotum nieufności już zapowiedziało Zjednoczenie Narodowe (RN) Marine Le Pen. 

"Liczy się tylko jedna rzecz – interes kraju" – napisał w sieci nowy-stary premier po ogłoszeniu składu swojego gabinetu. 

"Małe szanse na przetrwanie"

O komentarz do sytuacji we Francji portal Niezależna.pl poprosił Kacpra Kitę, publicystę "Nowego Ładu", eksperta ds. politycznych. Zdaniem naszego rozmówcy, przetrwanie obecnego rządu we Francji przez więcej niż kilka tygodni wydaje się mało prawdopodobne. 

Teoretycznie jego upadek możliwy jest już w tym tygodniu. Będzie zgłoszony wniosek o wotum nieufności. Kluczowa będzie postawa Partii Socjalistycznej. Prezydent Macron nie zdecydował się na spełnienie warunków ani Republikanów, co do ich dalszego udziału w rządzie, ani socjalistów. Tymczasem, żeby ten rząd nie upadł, potrzebuje poparcia jednych i drugich. Jak do tego doda się lepenistów, a ponadto trzy lewicowe partie: Zielonych, komunistów i skrajną lewicę Jeana-Luca Mélenchona, to mamy łącznie 264 mandaty. Do obalenia rządu potrzeba 289. To bardzo mało. Wystarczyłaby 1\3 posłów socjalistów, by kolejny rząd upadł. A przecież mamy jeszcze sporo posłów niezależnych. Część Republikanów także może zagłosować za dymisją.

– wskazuje ekspert.

Sumując, spośród 147 mandatów, wystarczy 25, by rząd Lecornu upadł. To wysoce prawdopodobne. W analogicznym głosowaniu, nad przyszłością rządu François Bayrou, za dymisją zagłosowało aż 100 posłów z tej grupy. 

– dodaje.

"Reforma emerytalna kluczowa"

Sébastien Lecornu liczy, że z jednej strony Republikanie nie zagłosują za dymisją, uznając się za partię odpowiedzialną i rządową, co jest możliwe. Kluczowi są socjaliści. Premier będzie chciał ich „kupić” poprzez poddanie pod głosowanie wniosku o zawieszenie reformy emerytalnej – kontynuuje Kacper Kita. 

W 2023 r Macron podwyższył wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Obecnie jest on na poziomie 62 lat i 9 miesięcy i stopniowo wzrasta. Warunkiem socjalistów jest to, by rząd zawiesił tę reformę na obecnym poziomie. Wydaje się, że większość takie rozwiązanie poprze, na pewno lepeniści i lewica. Pytanie, czy to socjalistom wystarczy. Oni do rządu nie weszli, Macron demonstracyjnie odrzucił ich postulat lewicowego premiera, który był wielokrotnie przedstawiony. Co więcej, Olivier Faure, pierwszy sekretarz Partii Socjalistycznej, mówi, że Macron jest oderwany od rzeczywistości, bo odmawia uznania tego, że większość Francuzów i posłów chce zmian. 

– mówi.

Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem tego kryzysu jest rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego. Macron teoretycznie może w nieskończoność powoływać kolejne rządy, które przetrwają dni lub tygodnie, ale szanse na to, że jakikolwiek z nich będzie miał stabilną większość przy tym układzie są żadne. 

Kwadratura koła

Macron odmawia uznania, że musi z kimkolwiek realnie podzielić się władzą. Czy z gaulistami, czy z lewicą – uważa Kacper Kita. 

Mamy kwadraturę koła. Jeżeli rząd pójdzie za bardzo w lewo, to za jego dymisją zagłosują gauliści, a pamiętajmy, że to nie jest jednolita partia. To ugrupowanie, w którym posłowie mają swoją autonomię. To było widać przy okazji głosowania nad rządem Bayrou. Widać to także przy okazji sformowania tego rządu, w którym pięciu Republikanów do niego weszło, mimo, że kierownictwo partii opowiedziało się za tym, by do rządu nie wchodzić. Z drugiej zaś, jeżeli Lecornu i Macron pójdą za bardzo w prawo, to pewne jest, że socjaliści zagłosują za dymisją. Tak samo jak lepeniści, bo już zapowiedzieli, że będą to robić z każdym rządem Macrona, chcąc doprowadzić w ten sposób do przedterminowych wyborów. 

– uzupełnia.

Wolta w obozie Macrona

"Prezydent Francji, który nie chce się z nikim dzielić swoją władzą, od początku swojej prezydentury, czyli od 2017 r. realizuje plan dezintegracji socjalistów i gaulistów, próbując zbudować obóz centrowy przeciwko skrajnościom z lewa i prawa. To bardzo trudne, zwłaszcza, że gauliści i socjaliści zbudowali się na słabości Macrona, a także na tym, że silnie podkreślają swoją tożsamość" – mówi ekspert. 

Równocześnie dezintegruje się obóz samego Emmanuela Macrona. Najbliżsi sojusznicy nie rozumieją jego decyzji, a tacy politycy jak były premier Édouard Philippe, typowany na następcę Macrona, wzywa go do rezygnacji. Podobne spostrzeżenia ma inny były premier Gabriel Attal. Jeden z posłów mówił w telewizji, że Macron powinien iść do psychologa i szukać pomocy, bo  jest narcyzem, który nie kocha żadnych innych ludzi, bo za bardzo kocha siebie. Widać, że nawet politycy z jego najbliższego zaplecza zaczynają się od niego odcinać.

– kończy.

Źródło: niezalezna.pl