Francja sparaliżowana została przez protesty tzw. "żółtych kamizelek", czyli ludzi, którzy wyszli na ulice w akcie sprzeciwu wobec podwyżce podatku od paliwa. Prezydent Francji Emmanuel Macron ma twardy orzech do zgryzienia, a dodatkowo poparcie dla jego rządów w kraju systematycznie spada. Według najnowszego sondażu IFOP, aprobatę dla polityki Macrona wyraża tylko co czwarty Francuz.
"Żółte kamizelki”, jak nazywa się protestujących przeciw podwyżce podatków od paliwa, zablokowały - częściowo lub całkowicie - setki przejazdów na autostradach, ulicach i placach Francji. Doszło do kilku wypadków, jednego śmiertelnego, gdy w Sabaudii otoczona żółtymi kamizelkami kobieta za kierownicą w panice nacisnęła na gaz i przejechała manifestantkę. Policjanci użyli też gazu łzawiącego, by powstrzymać napierający tłum.
Według francuskiego MSW w całej Francji manifestowały 282 tys. "żółtych kamizelek", a według uczestników blokad - „co najmniej cztery razy tyle”.
Emmanuel Macron ma niewiele powodów do zadowolenia. We Francji coraz częściej wybuchają protesty związane z działaniami władz, a Francuzi coraz rzadziej patrzą przychylnym okiem na prezydenturę Macrona. Sondaż przeprowadzony przez IFOP dla JDD pokazuje, że aprobatę dla obecnego prezydenta wyraża tylko 25 proc. Francuzów.
To najniższy wynik poparcia polityki Macrona od długiego czasu. Co więcej, odsetek usatysfakcjonowanych jego prezydenturą Francuzów systematycznie spada. Budzi to wiele skojarzeń z sytuacją poprzedniego prezydenta, Francois Hollande'a, dla którego poparcie drastycznie spadało, czego wyrazem była na koniec jego kadencji rezygnacja z ubiegania się o reelekcję.
Jak wynika z barometru nastrojów prezentowanych przez IFOP, jeszcze w styczniu 2018 r. pozytywnie o prezydenturze Macrona wypowiedziało się 50 proc. ankietowanych.
Dość spory spadek poparcia zanotował również premier Francji, Edouard Philippe.