Redakcja "Naszej Niwy" rozmawiała z rodzicami młodego żołnierza, którzy byli bardzo zaniepokojeni telefonem od syna. Zadzwonił on z nieznanego im numeru telefonu, prosząc o przesłanie leków, które powstrzymałyby ciągłe wymiotowanie. Rodzice przestraszyli się, że młodzian został pojmany na Ukrainie, ale okazało się, że nie przekroczył granicy białorusko-rosyjskiej.
Młody mężczyzna wraz z kolegami znajdował się w okolicy Kamaryna w regionie Homla. Leki potrzebne im były, ze względu na to, że kazano im sprzątać rosyjskie czołgi, w których znajdowali fragmenty ludzkich ciał. A tego młode organizmy nie były w stanie znieść.
Wcześniej opozycyjny portal MotolkoHelp informował, że białoruscy żołnierze wykorzystywani są przez Rosjan do prac przy transporcie broni i amunicji. Zajmują się ich pakowaniem i wypakowywaniem z wagonów pociągów i z ciężarówek.