Niemiecki rząd wysyła Ukrainie coraz więcej broni – w tym 2,7 tys. rakiet "Strela". "To sprzęt tak stary, że Bundeswehra od lat nie dopuszcza go do użytku" - informuje portal Business Insider. Wtóruje mu niemiecki "Bild", narzekając, że pomoc Ukrainie stała się najwidoczniej okazją do czyszczenia magazynów z NRD-owskiej broni.
Według reporterów "Bilda", wśród broni wysyłanej na Ukrainę znajduje się 2700 pocisków "Strela", z których 700 ma w ogóle nie działać. Możliwość ich użycia została zablokowana w 2012 roku, kiedy stwierdzono "mikropęknięcia w ładunku miotającym, które doprowadziły do korozji lub utlenienia".
Pociski przeciwlotnicze "Strela" zostały opracowane przez armię Związku Radzieckiego, a następnie trafiły do armii. Było to zatem długie lata temu. Zaczęto już nawet etap ich utylizację, a 17 stycznia tego roku Urząd Zaopatrzenia Sił Zbrojnych Niemiec zatwierdził informację o tym, że nie nadają się one z użytku. Wczoraj te informacje zniknęły z sieci - alarmuje Business Insider.
O sprawę pytał także "Der Spiegel", którego redakcja została przez Bundeswehrę poinformowana, że nowe badania stwierdziły, iż pociski nie stanowią zagrożenia. Na niektórych opakowaniach pojawiła się pleśń, jednak "nie ma to wpływu na bezpieczeństwo pocisków" - dodali wojskowi.
"Strela" to (na szczęście) nie jedyna broń, którą Niemcy dostarczą Ukraińcom. W minionym tygodniu rząd podjął decyzję o dostarczeniu tysiąca sztuk broni przeciwpancernej i 500 pocisków ziemia-powietrze "Stinger" z zapasów Bundeswehry. W tym przypadku mówimy o wysokiej klasy sprzęcie. W międzyczasie Niemcy upoważniły również Holandię i Estonię – do dostarczania Ukrainie broni pochodzącej z produkcji niemieckiej lub zapasów NRD.