- Dzisiaj Łukaszenka nie jest żadnym suwerennym graczem w przestrzeni politycznej. Dzisiaj jest on po prostu zakładnikiem Putinem. Cała jego władza polega na przemocy i tą przemoc wspiera jego moskiewski protektor - powiedział Rafał Dzięciołowski, prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej w rozmowie z redaktorem Tomaszem Sakiewiczem w programie TV Republika "Polityczna kawa".
Pod pretekstem zagrożenia bombowego Białoruś zmusiła do lądowania na lotnisku w Mińsku samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna. Doszło wówczas do zatrzymania lecącego w nim opozycyjnego aktywisty Ramana Pratasiewicza, który żyje na emigracji. Jeden z autorów prowadzonego na Telegramie opozycyjnego kanału Nexta, którego działanie władze uznały za ekstremizm, poszukiwany był listem gończym przez białoruskie organy ścigania. - To rzecz bez precedensu. Od stracenia koreańskiego samolotu w okolicach Syberii, nie było takiego jawnego państwowego ataku. Były oczywiście skrytobójcze ataki. Do takich zapewne zaliczany będzie Smoleńsk, ale takiego jawnego ataku, w którym państwo będące w strefie wpływów Moskwy, atakuje samolot innego państwa. Mamy do czynienia praktycznie z atakiem zbrojnym, bo próba wymuszenia pod groźbą zestrzelenia, to jest atak zbrojny. Dlaczego Łukaszenka tak daleko się posunął? - zapytał Tomasz Sakiewicz.
- Myślę, że Łukaszenka doskonale zdawał sobie sprawę, że konsekwencje będą i wkalkulował to w ryzyko towarzyszące temu działaniu i pominął po prostu perspektywę tych konsekwencji. Dzisiaj Łukaszenka nie jest żadnym suwerennym graczem w przestrzeni politycznej. Dzisiaj jest on po prostu zakładnikiem Putina. Cała jego władza polega na przemocy i tą przemoc wspiera jego moskiewski protektor
- powiedział Rafał Dzięciołowski.
- Działania, które zostały podjęte, były najprawdopodobniej inspirowane przez Rosję, a także konsultowane i nadzorowane przez Rosję
- dodał.
Tomasz Sakiewicz zapytał o to, co Rosja zyskuje na takim działaniu. - Rosjanie zyskują w moim przekonaniu po pierwsze pogłębiające się uzależnienie Łukaszenki od Moskwy, bo przestaje on już być suwerennym graczem na polu międzynarodowym i jest całkowicie zdany na łaskę Kremla - ocenił gość Telewizji Republika.
- Zatrzymanie Ramana Pratasiewicza to nie jest jeden incydent. To jest element pewnego cyklu, który trwa od początku roku, próby zablokowania przestrzeni wolnej informacji na Białorusi
- stwierdził Dzięciołowski.
- To wskazywałoby, że reżim nie czuje się jeszcze na tyle pewnie, żeby pominąć fakt istnienia niezależnego obiegu informacji
- ocenił.