Rosjanie dopuszczają się zbrodni na cywilach podczas wojny na Ukrainie. W sieci pojawiło się kolejne nagranie z Charkowa, na którym widać, jak na blok mieszkalny spada rakieta. Kobiety, które wraz z dziećmi uciekły z miasta, mają niebywałe szczęście.
Pani Nina pochodzi z Wołynia, ale przez ostatnie dziesięć lat mieszkała i pracowała w Charkowie. - Już od listopada ubiegłego roku docierały do nas informacje, że Putin może zaatakować Ukrainę. Ale staraliśmy się nie myśleć o tym. Liczyliśmy, że do tego nie dojdzie. Myśleliśmy, że on tylko straszy i wojny nie będzie – powiedziała. Wybuch wojny był dla niej i jej bliskich szokiem.
- W pierwszym dniu wojny, jak Rosjanie zaczęli atakować nasz kraj, zobaczyliśmy spadające bomby na miasto. Wszyscy byliśmy w szoku, nie za bardzo wiedzieliśmy co się dzieje. Ale bardzo szybko zrozumieliśmy, że musimy działać i ratować nasze dzieci. Mimo strachu, zmobilizowaliśmy się, wzięliśmy co tylko mieliśmy pod ręką. Wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy uciekać w stronę granicy z Polską
– relacjonowała dramatyczny przebieg początku wojny mama trzyletniej córki i ośmioletniego syna.
W chwili wybuchu wojny w Charkowie mieszkała także Anna ze swoim 10-letnim synem. Gdy na miasto zaczęły spadać rosyjskie pociski, natychmiast podjęła decyzję o wyjeździe w bezpieczne miejsce.
"Widzieliśmy, jak na nasze miasto spadają rosyjskie rakiety i pociski. Poza tym, że mogliśmy schować się w piwnicach i liczyć, że w nas nic nie trafi, nie mogliśmy zrobić nic. Słyszeliśmy o kolejnych miejscach ataku Rosjan. W całej Ukrainie zrobiło się niebezpiecznie, a jaką korzyść z matki i dziecka może mieć broniąca się przez wojskiem armia?" - pyta retorycznie.
Niestety, rzeczywistość w Charkowie nie uległa zmianie. Rosyjskie wojska atakują cywili, zrzucając bomby na budynki mieszkalne. Jedno z takich bombardowań nagrał internauta (uwaga, padają niecenzuralne słowa). To nagranie szokuje:
Харьков. Удар российских убийц по жилому району в центре pic.twitter.com/YaP4lOVY78
— Аслан (@antiputler_news) March 3, 2022