Uzbrojeni napastnicy zaatakowali salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. W budynku doszło do eksplozji, wybuchł pożar. Według FSB w ataku zginęły 62 osoby, a ponad 140 zostało rannych.
Tymczasem w sieci pojawił się film pokazujący pewne wydarzenie z listopada 2022 r., kiedy rosyjscy widzowie w teatrze w Kałudze, około 120 mil na południowy zachód od Moskwy, byli brani jako zakładnicy i przetrzymywani na muszce w ramach "akcji-niespodzianki" zorganizowanej przez separatystów, aby "uświadomić im realia wojny na wschodzie Ukrainy".
Aktorzy ubrani w ukraińskie mundury zakłócili wówczas przedstawienie, strzelając ślepakami w powietrze, po czym poddali widzów pozorowanej egzekucji. W pewnym momencie wkroczyły wojska rosyjskie. Niczego niepodejrzewający widzowie podczas premiery nowej sztuki byli zszokowani, gdy krzepcy mężczyźni ubrani w ukraińskie mundury wojskowe i noszący broń wtargnęli do audytorium, chwytając ludzi z tłumu.
Lokalny kanał telewizyjny wyemitował wtedy materiał filmowy pokazujący krzyczących członków tłumu, podczas gdy inni patrzyli z niedowierzaniem, jak uzbrojeni mężczyźni szturmowali przejście. Słychać było krzyki publiczności: "Puść mnie!" i "To boli!".
Wydarzenie przypomnieli internauci, zauważając podobieństwo do realnych wydarzeń sprzed kilku godzin, sugerując zarazem, że tamto "wystąpienie" było nijako ćwiczeniami do dramatu w sali koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku. I że, podobnie jak na poniższym filmie, odpowiedzialność za zamach będzie starano się zrzucić na Ukraińców.
- Już widać, że jest próba obarczenia winą Ukraińców i winni temu mają być sabotażyści, czy jakieś ukraińskie ugrupowanie terrorystyczne - zaznaczył w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Jan Piekło były ambasador Polski na Ukrainie.
- Obawiam się, że to wydarzenie ma przykryć informację o rosyjskich atakach i jednocześnie stworzyć jakiś rodzaj paniki, która ma spowodować, że zacznie się polowanie na wszystkich Ukraińców mieszkających w Rosji, a jest ich prawdopodobnie od 4 do 5 mln.
- wykazywał, dodając, że być może "pojawi się twórcza idea, żeby zrobić dla nich zamknięty obóz reedukacyjny, z którego potem pojadą w charakterze mięsa armatniego na pierwszą linię frontu". - Takie metody stosował kiedyś Józef Stalin, więc nie byłoby to nic nowego w tradycji sowiecko-rosyjskiej - dodał Piekło.