Pierwszy pojedynek tych drużyn drużyna z Porto wygrała 33:30. Mecz rewanżowy także lepiej rozpoczął zespół z Półwyspu Iberyjskiego. W czwartej minucie po trzech bramkach Andre Gomesa goście prowadzili 3:0. Gospodarze po chwilowym przestoju bardzo szybko jednak odrobili straty. Osiem minut później rzut karny wykorzystał Arkadiusz Moryto i było już 5:5.
W 14. min reprezentacyjny skrzydłowy ponownie nie pomylił się z linii siedmiu metrów i mistrzowie Polski po raz pierwszy objęli prowadzenie (7:6). Chwilę później ogromne brawa od kieleckiej publiczności otrzymał Andreas Wolff, który w efektownym stylu obronił rzut karny wykonywany przez Diogo Branquinho. W 17. min kielczanie mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie, ale rzut Blaza Janca obronił Alfredo Quintana.
Przed spotkaniem skrzydłowy Kilec Blaz Janc odebrał nagrodę dla najlepszego gracza na tej pozycji podczas mistrzostw Europy
Prior to the #KCEPOR throw-off, @kielcehandball right wing Blaz Janc collected his golden ball for being selected as the All-star right wing at the 2020 Men's @EHFEURO. Congratulations to Blaz! ? #ehfcl #veluxehfcl pic.twitter.com/bdJ1jmdL0j
— EHF Champions League (@ehfcl) February 15, 2020
W zespole z Kielc po raz kolejny popisową partię rozgrywał Wolff, który po pierwszej części pojedynku miał 45 proc. skutecznych interwencji. W ostatniej minucie pierwszej połowy Niemiec obronił drugi rzut karny, a tym razem niefortunnym strzelcem był Antonio Areia. Gospodarze nie potrafili jednak tego wykorzystać, tracąc piłkę w ataku. Fabio Magalhaes pokonał bramkarza VIVE i po 30 minutach był remis 12:12.
W 35. min. piłkę w ataku zgubił Angel Hernandez, a po kilkudziesięciu sekundach powędrował na ławkę kar. Kolejne dwie minuty to koncert polskiej drużyny, która po czterech bramkach z rzędu (Władysław Kulesz, Janc i dwa trafienia Angela Fernandeza Pereza) wygrywała już 17:13.
W zespole ze stolicy regionu świętokrzyskiego nadal cuda w bramce wyczyniał Wolff, a kielczanie w 44. min po trafieniu Arcioma Karaleka wygrywali już 21:15. Widząc nieporadność swoich zawodników trener Magnus Andersson już po raz trzeci poprosił o czas.
Wysokie prowadzenie trochę uśpiło kielczan i w 50. min ich przewaga stopniała do trzech bramek (23:20). Już minutę później po dwóch bramkach Alexa Dujshebaeva było już jednak 25:20. Goście jednak nie zamierzali się poddawać. Po dwóch trafieniach Miguela Martinsa trochę zniwelowali straty (22:25). Na wie więcej podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa już rywalom nie pozwolili. Kielczanie pokonali mistrza Portugalii, odnosząc szóste zwycięstwo w rozgrywkach.
PGE VIVE Kielce – FC Porto Sofarma 30:25 (12:12)