W 60. minucie meczu Francji z Urugwajem fatalny błąd popełnił bramkarz Urugwaju Fernando Muslera. Piłka uderzona przez Griezmanna wypadła mu z rąk i wpadła do siatki, ku rozpaczy kibiców z Ameryki Południowej. Urugwaj przegrał 0:2 i nie powtórzy sukcesu z 1970 roku, w którym pomógł wtedy bramkarz... polskiego pochodzenia.
Ladislao Mazurkiewicz urodził się w 1945 roku w Piriapolis, w Urugwaju. Jego ojciec - rybak z województwa mazowieckiego wyemigrował tam by uciec przed wojną. Polsko brzmiące nazwisko pozostało i zapisało się złotymi zgłoskami w historii mundiali. Mazurkiewicz bronił na MŚ w 1966, 1970 i 1974 roku.Na mundialach rozegrał 13 meczów, a łącznie koszulkę Urugwaju ubierał 37 razy.
Warto podkreślić, że Mazurkiewicz był jednym z architektów sukcesu Urusów w 1970 roku. Doszli oni wtedy do półfinału, m.in. dzięki kapitalnej postawie bramkarza polskiego pochodzenia. Nic dziwnego, że rok później Mazurkiewicz - jako jeden z najlepszych bramkarzy świata - został zaproszony na pożegnalny mecz słynnego Lwa Jaszyna. Później wybrano go także najwybitniejszym urugwajskim bramkarzem wszech czasów. Zmarł w 2013 roku, przeżył 68 lat.
Z pewnością taki zawodnik przydałby się dziś Urugwajowi. Patrząc na to, co w drugiej połowie zrobił Muslera - tak pewny bramkarz jak Mazurkiewicz byłby nieoceniony.