Poprzednio dwie najwyżej notowane tenisistki grały w finale w Paryżu w 2013 roku. Wówczas numer jeden Serena Williams pokonała Marię Szarapową 6:4, 6:4.
Amerykanie od dawna mają nadzieję, że Gauff pójdzie w ślady swojej słynnej rodaczki, choć o zbliżeniu się do liczby sukcesów Williams ciężko nawet marzyć. Williams wygrała 23 turnieje wielkoszlemowe, Gauff na razie jeden.
21-letnia obecnie zawodniczka w 2023 roku triumfowała w US Open. W finale wygrała wówczas z Sabalenką 2:6, 6:3, 6:2. Białorusinka zrewanżowała się już kilka miesięcy później, zwyciężając w półfinale Australian Open 7:6 (7-2), 6:4.
W Paryżu będzie miała miejsce ich trzecia konfrontacja w Wielkim Szlemie, a także trzecia na kortach ziemnych. Gauff cztery lata temu wygrała w Rzymie, a Sabalenka w maju w finale w Madrycie.
"Uderzenia, serwis i mentalność, to największe atuty Aryny. Walczy bez względu na wynik. W sobotę wszystko może się zdarzyć i bardzo się cieszę, że zagram z numerem jeden" - powiedziała Gauff.
Gra z najwyżej notowaną tenisistką w stolicy Francji, to dla niej żadna nowość. W trzech poprzednich edycjach przegrywała bowiem ze Świątek, kolejno w finale, ćwierćfinale i półfinale.
Gauff bez wątpienia jest w ostatnich latach czołową zawodniczką, ale jeśli przegra finał dystans między nią a Sabalenką i Świątek wzrośnie. Białorusinka wywalczy bowiem o czwarty wielkoszlemowy tytuł, a Polka ma ich pięć.
W przypadku porażki na jeszcze dłużej będzie też musiała odłożyć marzenia o objęciu prowadzenia w rankingu. Wirtualnie dzieli ją od Sabalenki 4170 punktów, a na szali jest kolejne 700. O tyle może wzrosnąć lub zmaleć jej strata do Białorusinki.
Od 4 kwietnia 2022 roku tylko Świątek i Sabalenka prowadziły na liście WTA. Połka łącznie przez 125 tygodni, a 27-latka z Mińska w poniedziałek rozpocznie 42. tydzień panowania, które przy takiej przewadze potrwa jeszcze długo.