Turniej Czterech Skoczni zakończył się wielkim trumfem Polaków. Po raz trzeci w karierze Złotego Orła wywalczył Kamil Stoch, a na podium znalazł się również Dawid Kubacki. Mało jednak brakowało, a Biało-czerwoni zostaliby zdyskwalifikowani przez niemieckich organizatorów imprezy. "Nie mieli się do czego przydupcyć, to się przydupcyli do Murańki" - w swoim stylu skomentował sprawę Piotr Żyła.
Podopieczni trenera Michala Dolezala zostali pierwotnie wykluczeni przez niemieckich organizatorów z udziału w pierwszym konkursie 69. Turnieju Czterech Skoczni. Wszystko z powodu testu na koronawirusa Klemensa Murańki, który dał wynik "słabo pozytywny". Niemiecki sanepid nie był w stanie przeprowadzić szybko drugiego badania i udział Polaków w prestiżowej imprezie zawisł na włosku.
Piotr Żyła opisywał tę sytuację jako "kabaret". Na szczęście historia miała szczęśliwe zakończenie. Niemcy znaleźli się pod ogromną presją i po ponownym badaniu skoczków, które wykluczyło zakażenie dopuścili Polaków do zawodów, które zakończyły się wielkim zwycięstwem naszych zawodników.
Nie mieli się do czego przydupcyć, to się przydupcyli do Murańki
- skomentował Żyła całą sytuację po zakończeniu TCS w rozmowie z "skijumping.pl".
Skoczek miał duże powody do zadowolenia, bo w klasyfikacji generalnej turnieju zajął piąte miejsce i wyprzedził szóstego Andrzeja Stękałę. Obaj rywalizowali w wymyślonej przez siebie konkurencji o Złotego Bażanta.
Zawsze dobrze znaleźć jakąś dodatkową motywację w sobie. Tak po tym Oberstdorfie licho mi trochę poszło, ale mówię sobie Bażanta nie popuszczę
- śmiał się Piotrek, który przy okazji uspokajał Thomasa Morgensterna.
Austriak upomniał się ostatnio o flaszkę wódki obiecaną mu przez Żyłę. "Będzie jeszcze okazja" - podsumował małe zamieszanie Żyła.