Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce zremisowali na wyjeździe z portugalskim zespołem FC Porto Sofarma 32:32 w meczu szóstej kolejki Ligi Mistrzów. Rywale prowadzili przez większość spotkania, ale polskiej drużynie w końcówce udało doprowadzić się do wyrównania. VIVE pozostało liderem grupy A.
Mistrzowie Polski wystąpili w tym meczu bez kontuzjowanych Władysława Kulesza, Haukura Thrastarsona, Michał Olejniczaka, który miał pozytywny wynik badan na koronawirusa oraz Miłosza Wałacha. W kadrze na ten mecz nie znalazł się także grający asystent Tałanta Dujszebajewa, Krzysztof Lijewski. Do zespołu po urazie pleców wrócił natomiast lewoskrzydłowy Cezary Surgiel.
Kielczanie rozpoczęli ten mecz od bramek Szymona Sićki i Alexa Dujshebaeva. W pierwszych minutach spotkania dwiema świetnymi interwencjami popisał się Wolff, zatrzymując rzuty Andre Gomesa i Diogo Branquinho. Wykorzystali to goście, którzy w dziewiątej minucie po trafieniu Nicolasa Tournata prowadzili już 6:2.
Podopieczni trenera Magnusa Anderssona zaczęli jednak odrabiać straty. Pięć minut później, po bramce Miguela Martinsa, mistrz Portugalii przegrywał już tylko 6:8. W 19. min. do remisu (11:11) doprowadził z karnego Antonio Areia. Prawoskrzydłowy z linii siedmiu metrów pokonał Mateusza Korneckiego, który zastąpił niemieckiego bramkarza Łomży Vive. Przez kilka następnych minut gra była wyrównana, ale końcówka pierwszej połowy należała do gospodarzy. Po trafieniu Victora Iturizzy drużyna z Porto schodziła na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem (19:17). W zespole portugalskim pierwsze skrzypce grał zdobywca sześciu bramek Martins, a w bramce bardzo dobrze spisywał się Alfredo Quintana.
WATCH: Igor Karacic pulling the strings in attack for @kielcehandball before laying the ball off for Sigvaldi Björn Gudjonsson who executes a fine spin shot!
— EHF Champions League (@ehfcl) October 29, 2020
Lovely stuff... #ehfcl pic.twitter.com/BOwMpo1Ja1
W 37. min. mistrz Portugalii wyszedł na trzybramkowe prowadzenie (22:19), po bramce Iturrizy. Polska drużyna grała słabo, szczególnie w obronie i Wolff miał mało okazji do udanych interwencji. Wystarczyło tylko, że kielczanie zagrali bardziej twardo w defensywie i sześć minut później przegrywali tylko jedną bramką (22:23), po trafieniu Igora Karacica.
Gospodarze zdołali jednak opanować sytuację, znów odskakując na trzy trafienia. Polska drużyna jednak nie rezygnowała. W 52. min. bramkę zdobył Branko Vujovic i goście znów złapali kontakt z rywalem (27:28). Trener Andersson wziął czas, ale najwyraźniej podczas przerwy w grze, jego podopieczni nie słuchali rad szkoleniowca. Po powrocie na parkiet goście zdobyli dwie bramki (Daniel Dujshebaev i Arciom Karalek) i objęli prowadzenie 29:28. Później jeszcze kilka razy kielczanie prowadzili jedna bramkę, ale rywale za każdym razem doprowadzali do remisu.
Na półtorej minuty przed końcem, przy remisie 32:32, Quintana obronił rzut karny, który wykonywał Gudjonsson. Chwilę później bramkarza gospodarzy nie pokonał również Alex Dujshebaev. Na 16 sekund przed końcem Andersson wziął czas, ale wynik już się nie zmienił. Po remisie w Porto mistrz Polski nadal jest liderem grupy A. Dla ekipy z Porto dziewięc bramek w tym spotkaniu zdobył Martins, a dla kielczan pięc Karacic.