Jakub Przygoński z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem awansowali na czwarte miejsce w Rajdzie Dakar. Na piątym etapie uplasowali się co prawda poza czołówką, ale jedna z wyprzedzających ich załóg samochodowych wycofała się w wyniku wypadku. Francuz Sebastien Loeb dużo stracił na początkowych partiach trasy i raczej może zapomnieć o końcowym sukcesie.
Etap z Rijadu do Burajdy liczył 625 km, z czego 419 km to odcinek specjalny. Przez organizatorów był uznawany jako jeden z najtrudniejszych w obecnej edycji i rzeczywiście już jego początek sprawiał dużo nawigacyjnych trudności uczestnikom Dakaru. Wielu czołowych zawodników poniosło z tego powodu duże straty.
Jakub Przygonski, @CSainz_oficial y @SebastienLoeb tratando de pasar por un camino súper estrecho. #Dakar2021
— Stefania Bruera (@stefifm) January 7, 2021
📹 @dakarpic.twitter.com/5bW78EQGjP
W rywalizacji samochodów najlepszy okazał się doświadczony Ginniel de Villiers z RPA (Toyota), który jednak na poprzednich etapach miał problemy i nie liczy się w walce o końcowe zwycięstwo. Przygoński (Toyota), którzy na początku etapu zaliczył kilkunastominutową stratę, był wolniejszy od niego o blisko 19 minut. Drugi był także kierowca z RPA - Brian Baragwanath (Century), a trzeci lider rajdu Stephane Peterhansel (Mini). Utytułowany Francuz powiększył do ponad sześciu minut przewagę w klasyfikacji generalnej nad czwartym w czwartek Katarczykiem Nasserem Al-Attiyah (Toyota). Przygoński do czołowej dwójki traci godzinę.
Etap okazał się pechowy dla niespodziewanie dobrze spisującego się do tej pory kierowcy z RPA, czwartego w klasyfikacji Henka Lategana, który na początku odcinka specjalnego miał wypadek, złamał obojczyk i helikopterem został przetransportowany do szpitala w Rijadzie. Jego pilot nie doznał obrażeń.
Z marzeniami o końcowym sukcesie musiał pożegnać się także dziewięciokrotny mistrz świata WRC Francuz Sebastien Loeb (Prodrive), który na początkowych partiach oesu stracił blisko godzinę. Drogę zgubił także trzeci w klasyfikacji generalnej Hiszpan Carlos Sainz (Mini), ale jego ten błąd kosztował pół godziny, a ostatecznie od de Villiersa był wolniejszy o kwadrans.
Kolejny udany występ zanotował w czwartek Maciej Giemza (Husqvarna). Motocyklista Orlen Teamu zajął 14. miejsce, chociaż do ostatniego przed metą punktu kontrolnego plasował się w czołowej "10". Stracił kwadrans do zwycięzcy etapu Argentyńczyka Kevina Benavidesa, który w końcówce miał upadek, zranił nos, ale mimo to wygrał. Dzięki temu objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Tradycyjnie już czołowi trzej zawodnicy poprzedniego etapu nie odegrali istotnej roli na kolejnym. Pogubili się na trasie i stracili po kilkanaście minut.