Domżała i Marton są jednymi z faworytów Dakaru. Świetnie spisywali się już w ubiegłym roku, jednak problemy techniczne pozbawiły ich wówczas szans na zwycięstwo. Gdy w niedzielę na czwartym pomiarze czasu przy ich nazwiskach pojawiła się pięćdziesięciominutowa strata do liderów, wydawało się, że koszmary powracają. Tymczasem Polacy zatrzymali się, aby pomóc ciężko poszkodowanemu motocykliście.
Polacy zatrzymali się na odcinku specjalnym. Stracili kilkadziesiąt minut, ale po dotarciu do mety ich czas został zredukowany, co dało im awans na pierwsze miejsce w kategorii T4. Po kilku godzinach wyniki jednak zweryfikowano, zwycięstwo przyznano Amerykaninowi Austinowi Jonesowi, a Polaków przesunięto na trzecią pozycję.
Polacy pomogli ofierze Dakaru, ale wciąż walczą o zwycięstwo w Rajdzie
Organizator zwrócił nam czas, który poświęciliśmy na pomoc poszkodowanemu w wypadku motocykliście. Czas na regenerację, bo jesteśmy naprawdę wykończeni. Jechaliśmy w kurzu, po bardzo rozbitej drodze, więc na mecie cieszyliśmy się, że w ogóle do niej dotarliśmy. To było 270 kilometrów kamieni i trzeba było to po prostu przetrwać. Po drodze minęliśmy kilkadziesiąt samochodów, które były albo rozbite, albo nie miały już zapasowych kół…
- relacjonował wcześniej Domżała na Facebooku.
W klasyfikacji łączonej z kategorią pojazdów prototypowych T3 Polacy zajęli czwarte miejsce. Wygrała Hiszpanka Cristina Gutierez Herrero, która została pierwszą kobietą z etapowym zwycięstwem od czasu Niemki Jutty Kleinschmidt w 2005 roku.