Trener austriackich piłkarzy Franco Foda uważa, że porażka Polski ze Słowenią sprawiła, iż w grupie G eliminacji mistrzostw Europy zrobiło się jeszcze ciekawiej. "W tabeli wszyscy są bliżej siebie" - podkreślił przed poniedziałkowym spotkaniem obu drużyn w Warszawie.
Austriacy rozpoczęli kwalifikacje w marcu od dwóch porażek, w tym z biało-czerwonymi w Wiedniu 0:1, ale później wygrali trzy kolejne spotkania. W piątek w Salzburgu pokonali Łotyszy 6:0. Wobec porażki Polski w Lublanie ze Słowenią 0:2 zespół Fody traci już tylko trzy punkty do ekipy trenera Jerzego Brzęczka.
Już po losowaniu mówiłem, że w tej grupie jest kilka drużyn o zbliżonych umiejętnościach i walka o awans będzie wyrównana. Polacy w piątek doznali pierwszej porażki i zrobiło się jeszcze ciekawiej. W tabeli wszyscy są bliżej siebie, różnice zmalały
- powiedział Foda na konferencji prasowej na PGE Narodowym. Według niego biało-czerwoni ze Słowenią wcale nie zagrali złego meczu, ale byli mniej skuteczni niż we wcześniejszych eliminacyjnych potyczkach.
To było wyrównane spotkanie. Polacy wcale nie grali źle, ale byli mniej skuteczni. Obie drużyny nie stworzyły może zbyt wielu okazji bramkowych, ale różnica była taka, że Słoweńcy swoje wykorzystali. Zobaczymy, jak Polacy zareagują po porażce, bo w tych kwalifikacjach jeszcze w takiej sytuacji nie byli.
Polska poprawi dziś bilans meczów z Austrią?
Czas na szóste ZWYCIĘSTWO! ?
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) September 9, 2019
Jak wyglądały nasze mecze w historii z Austrią? SPRAWDŹCIE ? https://t.co/yNiUorSq3e pic.twitter.com/MgNc0VrrT0
Polska będzie pierwszym z grupowych rywali, z którym Austriacy zmierzą się już po raz drugi. Foda wspomniał, że w ciągu pół roku od meczu w Wiedniu w obu zespołach niewiele się zmieniło.
Stosowaliśmy różne ustawienia, zmienialiśmy styl w zależności od rywala, ale od marca generalnie wiele się u nas nie zmieniło. Podobnie zresztą u Polaków. Nasze pierwsze spotkanie było bardzo wyrównane, mieliśmy w nim sytuacje, by zdobyć gola, ale się nie udało. Zdecydowały niuanse i myślę, że w Warszawie będzie podobnie.
Stadion Narodowy to twierdza. Polska nie przegrała tu od ponad pięciu lat
Komunikat PZPN – przyjedź szybciej na Stadion Narodowy: https://t.co/ypwodCRUB0 pic.twitter.com/Nf1OsYgrBp
— PZPN (@pzpn_pl) June 13, 2015
Kapitan reprezentacji Julian Baumgartlinger przyznał, że wygrana 6:0 z Łotwą dodała reprezentacji pewności siebie, ale wciąż biało-czerwonych uważa za faworytów grupy.
Oczywiście, że cieszy nas wysokie zwycięstwo, do tego poparte dobrą grą, ale mecz w Warszawie będzie zupełnie inny. Bez wątpienia Polacy wciąż są faworytami naszej grupy, a w dodatku będą chcieli zrehabilitować się za porażkę w Lublanie. Obie drużyny mają taki sam cel, czyli jedno z dwóch czołowych miejsc w tabeli w listopadzie, by cieszyć się z awansu do mistrzostw Europy. Potrzebujemy do tego zwycięstw i z takim zamiarem tutaj przyjechaliśmy.
Jak zapewnił, wraz z kolegami nie przestraszy się atmosfery, jaką na wypełnionych trybunach PGE Narodowego stworzy ponad 50 tysięcy polskich kibiców.
Stadion robi wrażenie, publiczność też na pewno będzie gorąco wspierać gospodarzy, ale nie po raz pierwszy zagramy przy tak licznej widowni. Nie ma mowy o strachu. Świetna atmosfera na pewno będzie sprzyjać pokazaniu dobrego futbolu.
Zawodnik Bayeru Leverkusen świetnie zna z Bundesligi Roberta Lewandowskiego.
To światowy TOP 3 wśród napastników. Od lat utrzymuje wysoką dyspozycję, a początek tego sezonu pokazał, że jest w wyśmienitej formie. Trzeba na niego uważać przez każdą z 90 minut gry. Zatrzymanie go jutro będzie naszym największym wyzwaniem
- podkreślił Baumgartlinger, który po raz 70. zagra w drużynie narodowej.
Początek poniedziałkowego meczu o godz. 20.45.