Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dyktatura Skorży w Lechu. W Poznaniu szykują kolejną rewolucję

W marcu przyszłego roku Lech Poznań będzie obchodził 100-lecie istnienia. W Kolejorzu uznano, że to idealny, ba jedyny, moment na wyjście z trwającego od kilku lat marazmu. Dlatego właściciel Piotr Rutkowski zdecydował się na kolejną rewolucję w sposobie zarządzania klubem. Niemal nieograniczoną władzę ma otrzymać zatrudniony kilka tygodni temu trener Maciej Skorża.

Maciej Skorża ponownie rządzi w Lechu Poznań
Maciej Skorża ponownie rządzi w Lechu Poznań
Fot. Fotomag/Gazeta Polska

Maciej Skorża, w przeciwieństwie do poprzedników, nie będzie jedynie wykonawcą woli działaczy. Ma sam decydować o tym, jacy zawodnicy trafią na Bułgarską i którym piłkarzom z obecnej kadry drużyny zostaną pokazane drzwi.

Tak naprawdę rewolucja w Lechu trwa nieprzerwanie od sześciu lat, czyli od zdobycia ostatniego jak dotąd, mistrzostwa Polski. Dodajmy mistrzostwa, do którego wielkopolski klub doprowadził właśnie Skorża. Tyle, że dotąd rewolucja zjadała własne dzieci, a każdy kolejny ruch szefów Kolejorza na niwie transferowej do klubu i zatrudnianiu kolejnych szkoleniowców, kończył się coraz bardziej bolesną kompromitacją. Jej apogeum jesteśmy właśnie świadkami. Drużyna, która miała rządzić w Ekstraklasie, na kolejkę przed zakończeniem sezonu, zajmuje dopiero dziewiąte miejsce ze wstydliwym bilansem jedenastu porażek w sezonie oraz stratą aż 25. punktów do pierwszej w stawce Legii.

Nieudacznicy won!

Kibice w Poznaniu odpowiedzialnością za fatalny stan rzeczy obarczyli prezesów Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka oraz dyrektora sportowego Tomasza Rząsę. Fani są w swojej ocenie działań zarządu bezlitośni - uważają, że szefowie klubu nastawili się wyłącznie na zarobek ze sprzedaży najzdolniejszych zawodników, że strona sportowa jest dla nich nieważna, a Tomasz Rząsa nie ma pojęcia o znajdowaniu i sprowadzaniu piłkarzy, którzy podnieśliby sportową wartość drużyny i poprowadzili ją do sukcesów.

Po tak rozczarowującym sezonie Rutkowski z Klimczakiem mieli dwa wyjścia: albo dać sobie spokój i oddać władze, ale zupełnie przemodelować styl zarządzania Lechem. Kibice od kilku lat mówią im otwarcie - won! Mają dość wstydu i bycia pośmiewiskiem całej ligi. Źle działo się od dawna, ale szala żenady przelała się po ostatnich przegranych ze słabeuszami - Podbeskidziem Bielsko-Biała i Stalą Mielec. Działacze zrozumieli, że jeżeli nie chcą zostać wywiezieni ze stadionu przy Bułgarskiej na taczkach, to muszą coś zmienić

- wyjaśnia portalowi „Niezalezna.pl" osoba z otoczenia kierownictwa Kolejorza.

Dykratura

Jeszcze przed fatalnymi meczami z outsiderami ligi, Rutkowski i spółka wprowadzili w życie plan naprawczy. Przede wszystkim miękkiego w stosunku do piłkarzy i pozbawionego charyzmy trenera Dariusza Żurawia zastąpiono Maciejem Skorżą. Szkoleniowcem zafiksowanym na sukces, który po sześciu latach niebytu w Ekstraklasie, chce przypomnieć, że nieprzypadkowo był postrzegany, jako maszynka do wygrywania ligi. By unikać sytuacji, w których pomyłka  transferowa goniła pomyłkę, znacznie zmarginalizowana ma zostać rola dyrektora sportowego Rząsy.

Teraz to szkoleniowiec będzie decydował kto trafi do jego drużyny i kto z niej wyleci. Jak udało nam się dowiedzieć, Rząsa zostanie w klubie, ale nie będzie wybierał kandydatów do gry w Lechu, a jedynie finalizował rozmowy z graczami, których wskaże mu Skorża. Ponadto właściciel i prezes mają wreszcie nie wtrącać się w pracę trenera - menedżera. Nowy szkoleniowiec dostał wolną rękę w opracowaniu nowego modelu funkcjonowania drużyny, w którym będzie zależny jedynie od siebie. I dopiero na zakończenie rozgrywek zostanie poddany ocenie, czy osiągnął wyznaczony mu cel, czyli mistrzostwo Polski.

Tak naprawdę Skorża został dyktatorem. Będzie miał decydujący wpływ na wszystkie kwestie dotyczące zespołu i jego otoczenia. Rutkowski i Klimczak musieli na to przystać, bo zrozumieli, że ich pomysły na władanie klubem są beznadziejne i złe. Wolą iść na wielkie ustępstwa względem trenera, byle tylko na stulecie świętować mistrzostwo Polski. Każdy inny wynik niż zdobycie w przyszłym sezonie ósmego tytułu najlepszej drużyny w kraju, może oznaczać koniec ich rządów, a co za tym idzie pozbycie się przez rodzinę Rutkowskich udziałów w Lechu. Kibice mocno na to naciskają, bo uważają, że z obecnymi właścicielami Kolejorz coraz bardziej pogrąża się w ligowej przeciętności

- mówi nasz rozmówca.

Pierwszym sprawdzianem menedżerskiej skuteczności Macieja Skorży będzie letnie okienko transferowe. Trener stworzył już ponoć  listę kandydatów do gry. Naturalnym jest, że jeśli do drużyny dojdzie kilku nowych zawodników, to gracze z obecnej kadry będą musieli zrobić im miejsce. W zespole, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nikt nie może być pewny zachowania miejsca. Nawet sprowadzony półtora roku temu z ŁKS-u najlepszy swego czasu rozgrywający Ekstraklasy - Dani Ramirez.

Hiszpan w tym roku jest cieniem piłkarza, który czarował w środku pola. Podobnie rzecz się ma z Portugalczykiem Pedro Tibą, liderem i kapitanem drużyny, który podobnie jak działacze jest synonimem ostatnich niepowodzeń. Można jeszcze długo wymieniać tych, którzy są za słabi, by poprowadzić Lecha do sukcesów. Zresztą Skorża przez kilka tygodni pracy, już się pewnie zorientował, które ogniwa w zespole koniecznie trzeba wymienić.

Dla poznańskich kibiców trener z Radomia jawi się jako ostatnia nadzieja na wprowadzenie Kolejorza na właściwe tory. Pytanie tylko, co się stanie z Lechem, jeśli Skorży się nie uda skutecznie posprzątać przy Bułgarskiej? Nie brak głosów, że w takim przypadku kolejną rewolucję przeprowadziliby już nowi właściciele klubu…

 



Źródło: niezalezna.pl

#Lech Poznań #Maciej Skorża #piłka nożna #ekstraklasa

Euzebiusz Radomski