Legioniści, a zwłaszcza Krzysztof Mączyński, którego kibice Wisły po transferze do stolicy traktują jak zdrajcę, nie mogli liczyć w Krakowie na ciepłe przyjęcie. "Mąka" przez cały mecz był lżony przez trybuny, na których zasiadło ponad 33 tys. kibiców. Presja nie spętała jednak gościom nóg i od początku ruszyli do ataku.
Ruszyli w składzie, który z dobrej strony pokazał się w meczu z Lechią. Romeo Jozak uznał, że nie ma co kombinować i słusznie wybrał sprawdzoną taktykę opartą na kontratakach. Na ławce rezerwowych zasiadła plejada zakupionych latem gwiazd - Armando Sadiku, Cristian Pasquato i Hildeberto. Zabrakło też Thibault Moulin, który nabawił się kontuzji kostki. Grą znów kierować mieli Guilherme i Kasper Hamalainen, którzy dokładnymi podaniami mieli uruchamiać szybkich Michała Kucharczyka i Niezgodę.
Młody napastnik na dobre wyprzedził w walce o skład Sadiku. - Jarek jest na szachownicy o krok przed resztą - przyznał Jozak. Niezgoda jest skrojony pod obecną grę Wojskowych i udowodnił to już w 21. minucie, bezbłędnie wykorzystując dobre dośrodkowanie Kucharczyka.
- Do najprostszych ten strzał wcale nie należał. Kąt był ostry, ale dobrze trafiłem w piłkę - cieszył się strzelec gola. Niezgoda może pochwalić się bramką w każdym meczu ligowym, który w tym sezonie zaczynał od początku.
Wiślacy zdecydowali się na bezpośrednią grę, ale kreowane przez nich akcje nie przynosiły spodziewanego efektu. W 14. min zdołali postraszyć strzałem z bliska Rafała Boguskiego, ale Arkadiusz Malarz świetnie się wyciągnął i wybił piłkę. Gorąco było też na chwilę przed zejściem na przerwę, ale rywali zatrzymał z kolei Michał Pazdan.
Po przerwie w polu karnym, po starciu z Kucharczykiem, upadł Boguski, a sędzia wskazał na wapno. Legioniści nie zgadzali się z tą decyzją i arbiter sięgnął po powtórki VAR. Te pokazały, że "Kuchy" czysto wybił piłkę, więc sędzia karnego odwołał.
W końcówce legioniści mocno osłabli, a piłkarze, którzy weszli z ławki, nie stwarzali już zagrożenia pod bramką Michała Buchalika. Biała Gwiazda złapała z kolei drugi oddech i do końca nacierała na bramkę Malarza, ten jednak spisywał się doskonale - fantastycznie wybronił m.in. strzał Carlitosa. Legia, w kryzysie, właśnie dobiła do czołówki, do której traci zaledwie punkt.