Gol 17-letniego rezerwowego Filipa Marchwińskiego pogrążył Legię w hicie Ekstraklasy. Nastolatek zapewnił Lechowi komplet punktów, a Legię strącił z pozycji lidera. Wciąż trzy drużyny liczą się w wyścigu o mistrzowski tytuł.
Ligowy klasyk tym razem nie przyciągnął tłumów. Stadion przy ul. Bułgarskiej świecił pustkami; na trybunach zasiadło niespełna 12 tysięcy widzów. Jeszcze dwa-trzy lata temu przyjazd warszawskiej drużyny wypełniał poznański obiekt do ostatniego miejsca. Jak się okazało nieobecni mieli czego żałować.
Ich dotychczasowy bilans w #Ekstraklasa to 35 zwycięstw @LechPoznan, 30 remisów i 52 wygrane @LegiaWarszawa. Jak będzie dziś?
— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) 24 kwietnia 2019
? #LPOLEG 0:0 pic.twitter.com/2JKBqsIZN7
W początkowej fazie spotkania podopieczni trenera Dariusza Żurawia niewiele byli w stanie wskórać pod bramką Radosława Cierzniaka. Inna sprawa, że wobec kontuzji Christiana Gytkjaera, Lechowi brakowało argumentów w ofensywie. Obecnie jedynym napastnikiem w kadrze "Kolejorza" jest zbierający dopiero doświadczenie w ekstraklasie 21-letni Rosjanin Timur Żamaledtinow.
Mistrzowie Polski swoich szans szukali natomiast w kontrach. W 19. minucie powinno być 1:0 dla Legii, znakomicie piłkę w pole karne dograł Michał Kucharczyk, a Dominik Nagy miał tylko dostawić nogę. Węgier spóźnił się jednak o ułamki sekund.
Czas pracował na korzyść lechitów, którzy przejęli inicjatywę i coraz odważniej atakowali, jednak zagrania Macieja Makuszewskiego czy Wołodymyra Kostewycza były mało precyzyjne i nie trafiały do kolegów z zespołu.
Goście z kolei dość łatwo stwarzali sobie dogodne okazje i jeszcze przed przerwą mieli dwie znakomite sytuacje. Dwukrotnie Carlitos stanął przed szansą na gola, ale w sytuacji sam na sam z Jasminem Buricem posłał piłkę tuż obok słupka. Potem bośniacki golkiper znakomicie spisał się po strzale Hiszpana.
Początek drugiej odsłony to dość zmasowane ataki Legii, ale poznaniacy przetrzymali ten napór. Pomocna dla nich okazała się kilkuminutowa przerwa, którą musiał zarządzić sędzia Jarosław Przybył po odpaleniu rac przez kibiców gości. Po wznowieniu gry spotkanie się wyrównało, tempo widowiska mogło się podobać, ale mało było klarownych sytuacji.
Prawdziwe emocje zaczęły się 10 minut przed końcem spotkania. Obrońcy Legii najwyraźniej zlekceważyli Marchwińskiego, który na boisku pojawił się kilka minut wcześniej. Młody piłkarz Lecha wyłuskał piłkę przed polem karnym i precyzyjnym uderzeniem z linii pola karnego pokonał Cierzaniaka.
Filip Marchwiński z drugim golem na boiskach #Ekstraklasa! ??#LPOLEG 1:0 pic.twitter.com/IqLZ3WHMot
— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) 24 kwietnia 2019
Goście rzucili niemal wszystkie siły pod bramkę Burica, co otwierało Lechowi okazje do kontr i podwyższenia wyniku. Akcje przenosiły się spod jednego pola karnego pod drugie, gospodarze bronili się momentami rozpaczliwie, a czasami bardzo szczęśliwie - jednak skutecznie. Szkoleniowiec warszawian Aleksandar Vukovic tuż przed upływem regulaminowego czasu gry nie wytrzymał nerwowo i po kłótni z arbitrem wylądował na trybunach.
Lech Poznań - Legia Warszawa 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Filip Marchwiński (81)
Po szalonym meczu w Szczecinie i porażce Legii - Lechia znów jest liderem Ekstraklasy
??? @LechiaGdanskSA znów liderem! pic.twitter.com/lmqfW0vMyY
— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) 24 kwietnia 2019