Luka Doncic po raz dziewiąty w tym sezonie uzyskał tzw. triple-double i poprowadził Dallas Mavericks do wyjazdowej wygranej 141:121 nad Golden State Warriors. Finalistom pięciu poprzednich sezonów nie pomógł nawet niesamowity występ D'Angelo Russella, który już po pierwszych dwóch minutach gry miał 12 oczek na swoim koncie.
20-latek z Lublany został pierwszym w tym sezonie zawodnikiem, którzy osiągnął granicę 30 pkt, 15 asyst i 10 zbiórek. Jego "liczby" ze spotkania w San Francisco to, odpowiednio, 31, 15 i 12, a na parkiecie spędził 30 minut. W ostatniej kwarcie trener Mavericks Rick Carlisle całkiem oszczędzał największą gwiazdę drużyny. Był to jego drugi występ po urazie kostki.
On tak samo ciężko pracuje na treningach, jak i podczas rehabilitacji. Kocha koszykówkę, a koszykówka kocha jego. To cała tajemnica
- przyznał szkoleniowiec.
Mavericks pokonali Golden State Warriors
Słoweńca dzielnie wspierali i uzupełniali Tim Hardaway Jr. - 25 pkt, i Łotysz Kristaps Porzingis - 18 pkt i siedem zbiórek.
Wśród finalistów pięciu poprzednich sezonów, którzy jednak w niczym nie przypominają zespołu choćby z ostatnich rozgrywek, wyróżnił się pozyskany latem D'Angelo Russell. Zdobył 35 punktów, z czego 30 w pierwszej połowie, w tym dziewięciokrotnie trafił "za trzy".
Długo pracuję w tej lidze, ale nie widziałem jeszcze nikogo, kto uzyskałby 12 punktów w pierwszych dwóch minutach gry. Zanosiło się na 288 punktów. Rzuca z niesamowitą lekkością, wpadają mu próby z niesłychanych pozycji. Do przerwy nie potrafiliśmy go zatrzymać w żaden sposób, później trochę pomogliśmy mu się zaciąć, choć gdyby nie kolizja z Doncicem, mógł nam narobić sporo krzywdy
- skomentował szkoleniowiec "Mavs".
Jego drużyna z bilansem 21 zwycięstw i 10 porażek jest czwarta w Konferencji Zachodniej. Występujący od tego sezonu w San Francisco "Wojownicy" (9-25) zamykają tabelę.