Maria Andrejczyk nie może się doczekać Bożego Narodzenia. "Jestem w naszym domu główną dekoratorką świąteczną" - powiedziała wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem. Pochodząca z Suwalszczyzny zawodniczka w tym roku zamierza przygotować ryżowy pudding.
Maria Andrejczyk przed świętami Bożego Narodzenia nie próżnowała. Przez ostatnie tygodnie ciężko pracowała we Władysławowie.
Tak naprawdę COS Cetniewo był pierwszym miejscem, do którego pojechałam w mojej karierze w kadrze narodowej. Był to więc taki sentymentalny powrót. Bardzo lubię tam pracować. To jeden z moich ulubionych ośrodków. Fajnie jest do tego miejsca przyjeżdżać w grudniu. Mimo że pogoda była trochę depresyjna, to było fajnie, bo mogłam pracować w ciszy i spokoju. Mogłam się faktycznie skupić na tej najcięższej pracy
- powiedziała wicemistrzyni olimpijska z Tokio.
Oszczepniczka dodała, że przygotowania idą zgodnie z planem, a cały jej team "ciśnie z robotą". Tak jednak trzeba w tym okresie.
Nie mogę się już doczekać świąt Bożego Narodzenia. Nie wiem nawet do końca czemu, ale w tym roku jakoś szczególnie tak jest. Wigilię spędzimy u mnie na Suwalszczyźnie, a potem jedziemy do narzeczonego do Chorzowa, na pierwszy dzień świąt. Święta, tak czy siak, będą w rozjazdach. Kontakt z najbliższymi w tym czasie jest jednak dla mnie najważniejszy.
Ulubioną świąteczną potrawą lekkoatletki są pierogi, ale to nie ona w rodzinnym domu tradycyjnie odpowiada za kulinaria.
U nas w domu zawsze były podzielone obowiązki. Ja byłam główną dekoratorką. Dekorowałam wszystkie pomieszczenia i przede wszystkim choinkę. Bracia pomagali mamie w kuchni. Tak to się jakoś ułożyło.
Święty Mikołaj do rodziny Andrejczyk przychodzi tradycyjnie w Wigilię. "To nie Ameryka" - uśmiecha się oszczepniczka. Na śpiewanie kolęd naciska mama wicemistrzyni olimpijskiej.
Mama nas ciśnie z tym tematem, ale my osobiście nie lubimy kolęd. Piosenki świąteczne są fajne, ale nie przepadam za kolędami.
W tym roku mam misterny plan w głowie. Mam już przygotowane przepisy na paszteciki z kapustą, ze szpinakiem. Robimy też ryżowy pudding. Mam nadzieję, że babci zasmakuje, bo wtedy będzie pewna, że ja sobie w życiu poradzę. Trzymajcie kciuki. Mam nadzieję, że to wszystko wyjdzie i nie otruję bliskich
- dodała z uśmiechem Andrejczyk.
Prezenty Andrejczyk ma już kupione od dawna, żeby mieć "czystą głowę". Mówiąc o swoich rodzinnych stronach, przyznaje, że ludzie tam są naprawdę bardzo fajni.
To, jakie wsparcie otrzymałam od mojego miasta i całego województwa w tym roku, jest nie do opisania. To niesamowite jak ludzie potrafią się cieszyć, kiedy jedna osoba od nich robi coś w wielkim świecie. To jest mega i jestem im niesamowicie wdzięczna.