"Wielka trójka" nie dała rady. James Harden, Kevin Durant i Kyrie Irving po raz pierwszy wystąpili wspólnie w barwach Brooklyn Nets na parkietach NBA. Mimo ich skutecznej gry po dwóch dogrywkach ze zwycięstwa 147:135 cieszyli się koszykarze Cleveland Cavaliers.
Ubiegłotygodniowe przejście Hardena z Houston Rockets do Nets to na razie największe wydarzenie tego sezonu. Na debiut "Wielkiej trójki" trzeba było jednak zaczekać, bo z powodu naruszenia przepisów dotyczących pandemii na kwarantannie przebywał Irving.
Gwiazdom wiele nie można zarzucić. Durant zdobył 38 punktów, Irving - 37, a Harden 21. Jednak rezerwowi Nets powiększyli konto drużyny o zaledwie 10 punktów, trafiając tylko cztery z 24 rzutów z gry. Dla porównania zawodnicy z ławki Cavaliers uzyskali łącznie 44 pkt.
To był dopiero ich pierwszy wspólny mecz. Potrzeba trochę czasu, bo chwilami wydawali się na parkiecie nieco zdezorientowani. Nie spieszy nam się. Mamy czas, aby wszystko poukładać
- tłumaczył porażkę trener Nets Steve Nash.
Choć rezerwowi Cavaliers mieli spory udział w zwycięstwie, to bez wątpienia jest ono zasługą przede wszystkim Collina Sextona. 22-latek ustanowił rekord kariery zdobywając aż 42 punkty. W dodatku 15 z nich uzyskał w drugiej dogrywce.
Wiedziałem, że nie będzie łatwo, że będzie mnie krył Kyrie. Jednak zaakceptowałem wyzwanie i dałem z siebie wszystko
- przyznał bohater wieczoru.
Nets z bilansem 9-7 sklasyfikowani są na piątej pozycji w Konferencji Wschodniej. Cavaliers (7-7) zajmują szóste miejsce. Prowadzi Philadelphia 76ers (10-5), która pokonała we własnej hali Boston Celtics 117:109.