Konflikt kapitana Biało-czerwonych z prezesem PZKosz Radosławem Piesiewiczem nie został zażegnany. Adam Waczyński błysnął wysoką formą w piątkowym meczu hiszpańskiej ligi koszykarzy, ale nie otrzymał powołania do reprezentacji Polski na eliminacyjny turniej Eurobasketu w Walencji. „Mam swoje zasady i wartości” – powiedział zawodnik Unicai Malaga, który unika rozmowy na temat kadry.
W ligowym wyjazdowym meczu z Casademontem Saragossa był pan najlepszym zawodnikiem na boisku, zdobywając rekordowe w sezonie 19 punktów w 22 minuty.
Adam Waczyński: Bardzo dobrze mi się grało. Byliśmy po ciężkim spotkaniu, które dwa dni wcześniej rozegraliśmy w Niemczach z Ratiopharm Ulm w Pucharze Europy. Wiadomo – podróż, powrót. W ogóle to dla nas ciężki tydzień, więc każda wygrana jest na wagę złota. Byliśmy dobrze zmotywowani, dobrze nastawieni do tego spotkania. Wiedzieliśmy, że Casademont jest trudnym zespołem, bardzo wybieganym i że musimy im przeciwstawić swoją energię. Tak też zrobiliśmy, szczególnie w drugiej połowie, w której rywale zdobyli tylko 26 punktów.
Jak pan się czuje w sensie przygotowania, kondycji, formy?
A.W.: Bardzo dobrze. Myślę, że jestem całkiem nieźle przygotowany, zresztą jak cały zespół. Dochodzimy do fajnego poziomu. Cóż, nie ma czasu na długie myślenie. Mamy dużo meczów, następny w lidze gramy już w niedzielę w południe u siebie z moim pierwszym hiszpańskim klubem Monbus Obradoiro Santiago de Compostela. Wiele się dzieje, więc jest dobrze.
Pytanie o reprezentację Polski. Znów nie ma pana na 24-osobowej liście powołanych. Czy ktoś się z panem kontaktował przed ogłoszeniem składu kadry, która w końcu listopada ma rozegrać dwa eliminacyjne mecze w Walencji?
A.W.: Nie.
Nie było żadnego telefonu ze związku, sztabu reprezentacji?
A.W.: Żadnego.
Czy prezes PZKosz kontaktował się z panem w ostatnich miesiącach?
A.W.: Nie.
A czy pan próbował nawiązać jakiś kontakt z trenerem reprezentacji czy z prezesem, by rozwiązać ten impas?
A.W.: Proszę mi wierzyć, przed mistrzostwami świata przepraszałem wielokrotnie na prośbę trenera. Za wszystko, bo byłem głosem całej drużyny. Więcej tego robić nie będę. Mam swoje zasady i wartości.
Do Chin jednak pan pojechał. Był kapitanem drużyny, która wywalczyła rewelacyjne ósme miejsce w mistrzostwach świata...
A.W.: Piękne wspomnienia. Jednego czego żałuję, to tego, że tak wielki sukces nic nie zmienił.
To rzadka i bulwersująca sytuacja, że kapitan reprezentacji traci w niej miejsce i nie jest powoływany. Czy myśli pan, że jeszcze dojdzie do tego, że jednak wystąpi w biało-czerwonych barwach?
A.W.: Ciężko mi powiedzieć, szczerze mówiąc. Mam takie myśli, żeby... Nie wiem, nie chcę rozmawiać na temat kadry, bo to wciąż gdzieś boli.