- Zniszczone miasto Pernija, siedem ofiar śmiertelnych, ludzie śpiący w samochodach. Oto krajobraz Chorwacji po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi w tym kraju. - O 6.20 rano obudził nas dźwięk pękających szyb i przedmiotów spadających z półek. To było coś koszmarnego – opowiada portalowi niezalezna.pl były kapitan Legii Warszawa, Ivica Vrdoljak, który mieszka w Zagrzebiu, oddalonym od Perniji o zaledwie 40 kilometrów.
Niezalezna.pl: Ivo, jak sytuacja? Ty i rodzina nie ucierpieliście w wyniku trzęsienia ziemi?
Ivica Vrdoljak: Fizycznie wszystko z nami w porządku. Gorzej z psychiką. Cały czas się boimy, czy następna fala uderzeniowa nie będzie większa. Czy blok, w którym mieszkamy wytrzyma... Co prawda poniedziałkowy wstrząs był dużo mniejszy, niż ten z lutego, ale i tak wyleciały szyby w oknach, to co stało na półkach, to się potłukło. Na ścianach są rysy. Nawet lodówka wyjechała na środek kuchni i wszystko z niej wyleciało. Ale to niewielkie szkody. Zawsze da się je naprawić. Najważniejsze, że jesteśmy cali.
W poniedziałkowym trzęsieniu ziemi najbardziej ucierpiała miejscowość Pernija. Jest siedem ofiar śmiertelnych, ludzie potracili domy...
Dopiero co wszyscy cieszyliśmy się z nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, a tuż po nich nastąpiła taka tragedia. Pernija to małe miasteczko, leżące 40 kilometrów od Zagrzebia. Nawet trudno mi sobie wyobrazić rozpacz tych, którzy stracili bliskich... Szczęście w nieszczęściu, że liczba ofiar prawdopodobnie już nie wzrośnie. W wiadomościach powtarzają, że nikt z ocalałych mieszkańców miasta nie zgłasza zaginięcia kogoś z członków rodziny. Ale i tak ludzie przeżywają straszliwy dramat. Stracili dorobek całego życia. Ich domy się zawaliły, muszą spać w samochodach. Najbardziej ucierpiały stare budynki, których pełno było na starówce. Bardzo eleganckie i urokliwe. Bloki, które zostały wybudowane po 1965 roku, z zewnątrz specjalnie nie ucierpiały. Ich konstrukcje były wzmacniane, by uchronić je przed skutkami trzęsień ziemi.
Wstrząs musiał być potężny, skoro odczuliście go w Zagrzebiu. Jak to wyglądało? Obudziły was drgania, szum, hałas?
To dziwne, ale hałas był zdecydowanie mniejszy od tego w lutym. Nic nie było słychać. Dziesięć miesięcy temu miało się wrażenie, że ulicą jedzie bateria czołgów. Tak było głośno. A teraz cisza. Odczuwalne były jedynie bardzo delikatne wibracje... O 6.20 w poniedziałek rano, obudził nas dopiero brzęk pękających szyb w oknach.
Jak długo trwało trzęsienie ziemi?
Kiedy bezradny siedzisz w domu i myślisz tylko o tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo żonie i dzieciom, wydaje ci się, że trzęsienie trwa całą wieczność. Tymczasem wszystko skończyło się po 20 – 30 sekundach. Jak policzyłem, od lutego był to chyba tysięczny wstrząs, jaki targnął Chorwacją. Oczywiście nie wszystkie były odczuwalne. Tak, żeby to poczuć, to było ich może z trzydzieści. Co robić? Trzeba się przyzwyczaić do takiego życia. Tylko to strasznie wykańczające – kłaść się spać i budzić z myślą, że w każdej chwili podłoga może się zapaść, a sufit runąć na głowę.
Po poniedziałkowych tąpnięciach ziemi, teraz panuje spokój?
A skąd! Mniej lub bardziej odczuwalne drgania cały czas się powtarzają. Ostatnie miały miejsce jakieś dziesięć minut przed naszą rozmową. I na tym chyba nie koniec. W telewizji ostrzegali, że gdyby ruchy ziemi były bardziej odczuwalne, mamy natychmiast uciekać z zamkniętych pomieszczeń na ulicę.
Jaka jest pierwsza myśl, kiedy budzi cię hałas pękających szyb, a dom, w którym mieszkasz drży w posadach?
Jest tylko jedna: Żeby budynek wytrzymał. Poza tym jest paraliżujący strach o najbliższych.