Przez lata trudno było sobie wyobrazić największe imprezy piłkarskie bez Włochów. Tak jak Hiszpanie, Niemcy czy Brazylijczycy, tak i Włosi przeważnie byli w grze o najwyższe cele. W kraju, w którym piłka nożna, osławione calcio, jest niemal jak religia, brak awansu na mistrzostwa świata porównuje się z końcem świata. Większość włoskich kibiców nie pamięta mundialu, na którym zabrakłoby ich rodaków. O smutnym 1958 roku czytali w książkach albo opowiadali im o tym dziadkowie. Teraz mają swoją traumę.
Po porażce 0:1 w Sztokholmie nikt jeszcze nie załamywał rąk. San Siro wypełniło się po brzegi wierzącymi w sukces sympatykami Squadra Azzura. Tak naprawdę powodów do optymizmu Włosi nie mieli wiele – w ostatnich meczach Italii z trudem przychodziło zdobywanie bramek. Po kompromitacji z Macedonią (1:1) przyszedł przeciętny, wygrany zaledwie 1:0, mecz z Albanią. Dwumecz ze Szwecją wpisał się w kryzys formy drużyny prowadzonej przez Gian Piero Venturę.
Na San Siro Włosi od pierwszych minut rzucili się na bramkę Robina Olsena, który jednak był bezbłędny. W 40. minucie Ciro Immobile w końcu minął Olsena, ale wtedy jak spod ziemi wyrósł Andreas Granqvist, który wybił piłkę z linii bramkowej. W drugiej połowie napór Italii nie słabł, jednak gospodarze nie potrafili wykorzystać ogromnej przewagi w posiadaniu piłki (76-24). Bliski strzelenia gola na wagę dogrywki był Alessandro Florenzi, ale piłka o centymetry minęła szwedzką bramkę. W ostatnich minutach w pole karne kilka razy zapędził się nawet zdesperowany Gianluigi Buffon, ale i jego obecność nie pomogła czterokrotnym mistrzom świata. Skończyło się remisem 0:0.
Widok Buffona, zalewającego się łzami po ostatnim gwizdku, obiegł światowe media, ukazując rozmiar klęski Azzurich. Bramkarz symbol, uznawany za jednego z najlepszych na świecie, który w reprezentacji gra od 20 lat, po mundialu w Rosji miał zakończyć karierę. Wymarzonego pożegnania nie będzie, kadrę zostawia pogrążony w żalu.
- Nie jest mi szkoda mnie samego, tylko całego włoskiego futbolu. Zawiedliśmy. To coś, co jest odczuwalne w społeczeństwie. Zabrakło nam zimnej krwi, aby zdobyć bramkę. O wyniku barażu decydują etapy meczu, a te zwykle nie układały się po naszej myśli. Ale to zrozumiałe, bo to nasza wina – powiedział i dodał: - Mamy dumę, umiejętności i determinację. Po złych chwilach potrafimy się podnieść. Opuszczam drużynę pełną utalentowanych piłkarzy, którzy na pewno będą mieli coś do powiedzenia na arenie międzynarodowej. W futbolu wygrywasz jako drużyna i przegrywasz jako drużyna, dzielisz zasługi i winę.
Tę winę włoskie media równo dzielą na zawodników. „Wszyscy won” czy „Do roboty!” okraszone wymownym zdjęciem łopaty to tylko nieliczne z okładek w największych krajowych dziennikach. Zwalniany jest Ventura, którego godziny na stanowisku selekcjonera są już policzone. Trener, który irytował decyzjami personalnymi i tymi dotyczącymi taktyki, ma też na pieńku z drużyną. W drugiej połowie wejścia na boisko odmówił Daniele de Rossi. - Po cholerę mam wchodzić? Nie potrzebujemy remisu, potrzebujemy wygranej! - denerwował się pomocnik. - Powiedziałem, że lepiej wysłać na rozgrzewkę napastników. To była dyskusja taktyczna. Chciałem wejść, ale sytuacja wymagała innych rozwiązań - wskazał mistrz świata z 2006 roku.