Problemy Włodarczyk z nogą zaczęły się od jej podkręcenia przed wrześniowym Pucharem Interkontynentalnym. Zawodniczka nie czuła wówczas bólu, ale miała wrażenie, jakby w środku stopy "coś latało". Okazało się, że to zerwanie więzadła skokowo-strzałkowego przedniego oraz uszkodzenie drugiego - piętowo-strzałkowego. Konieczny był zabieg.
"Na razie rehabilitacja przebiega zgodnie z planem. Walczymy już ósmy tydzień po operacji więzadeł. Kilka dni temu zdjęłam już specjalny but ortopedyczny. Mam już obciążać tę stopę. Od trzech tygodni jestem już w treningu - oczywiście nie wykonuję jeszcze żadnych ćwiczeń na nogi, ale na ręce, plecy, mięśnie brzucha. Gdybym tego nie robiła - to przerwa byłaby już za długa. Nie ukrywam, że już mnie nosi. Nie jestem przyzwyczajona do dłuższych wakacji. Patrzę na wszystko z optymizmem. Czasu mamy dużo do mistrzostw świata. W mojej sytuacji zdrowotnej - dobrze się to złożyło. Najważniejsze jest dla mnie, żeby wrócić do pełni zdrowia"
- powiedziała Włodarczyk.
Na początku stycznia ma już zaplanowane zgrupowanie.
"Wcześniej będą miała jeszcze trzy badania USG. Na razie jest wszystko planowo - tak jak doktor sobie zakładał. Mam nadzieję, że pierwsze rzuty młotem będą już w styczniu"
- podkreśliła.