Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

"Zostałem pomówiony przez ministra" - mówi sędzia Przygucki. Dlatego pozwał Bodnara, złożył też akt oskarżenia

"Minister postąpił w stosunku do mnie w sposób bezprawny i jest to wyraz mojej niezgody na tego typu działanie. To główna przesłanka" - mówi Niezalezna.pl sędzia Jacek Przygucki, do niedawna prezes Sądu Okręgowego w Suwałkach, który nie tylko pozwał ministra Adama Bodnara, ale zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Złożył też prywatny akt oskarżenia. Senatora Bodnara chroni jednak immunitet. Jak ustaliliśmy, polityk nie zamierza się go zrzec. Co zaskakuje s. Przyguckiego. - "Zwłaszcza w sytuacji, gdy politycy obecnej koalicji rządzącej często mówią, że to właśnie przed sądem należy wyjaśniać wszelkie wątpliwości" - dodaje.

Dzisiaj portal Niezalezna.pl ujawnił, że sędzia Jacek Przygucki, odwołany w grudniu prezes suwalskiego sądu, złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra Adama Bodnara, a także prywatny akt oskarżenia. Proces ruszy jednak dopiero, gdy senatora Bodnara przestanie chronić parlamentarny immunitet.

Reklama

Co w tej sytuacji zrobił Bodnara? Szczegóły w tekście:

Zapowiedzieliśmy również rozmowę z sędzią Jackiem Przyguckim, którą publikujemy poniżej:


Jaka jest obecnie Pana sytuacja zawodowa? 
Jestem szeregowym sędzią orzekającym w wydziale karnym Sądu Okręgowego w Suwałkach w sprawach penitencjarnych  i odwoławczych, a gdy była potrzeba i w pierwszej instancji.

Czy przed odwołaniem z funkcji prezesa, minister Adam Bodnar albo wiceminister Dariusz Mazur zgłaszali jakiekolwiek uwagi do Pańskiej pracy? 
Nie było żadnych sygnałów, czy zastrzeżeń. Natomiast kilka tygodni wcześniej ukazał się w „Gazecie Wyborczej” artykuł - na bazie anonimowych wypowiedzi rzekomo z Ministerstwa Sprawiedliwości - sugerujący, jakich jeszcze zmian należy dokonać. Padło m.in. moje nazwisko. A śledząc informacje o sposobie wcześniejszych odwołań prezesów mogłem się tego spodziewać. Oni bowiem byli odwoływani na bazie tych samych argumentów, uzasadnienia to niemal kopiuj wklej. Ponieważ również podpisałem listę poparcia do Krajowej Rady Sądownictwa, to pomyślałem, że w końcu dojdzie to i do mnie. 

Odwołanie Pana było jednak możliwe tylko dzięki zmianom prezesów innych sądów w okręgu.
Uważam, że miałem poparcie wśród członków kolegium Sądu Okręgowego i dlatego minister wcześniej nie mógł liczyć na moje odwołanie. W drugiej połowie 2024 roku nastąpiła jednak zmiana. Ponieważ jednemu z prezesów sądu rejonowego  skończyła się kadencja - został mianowany nowy, który był aktywnym członkiem Iustitii. Potem nastąpił wniosek o odwołanie prezes z Augustowa (w efekcie sama zrezygnowała), a na jej miejsce mianowano również osobę  na której prawdopodobnie przychylność minister mógł liczyć, skoro akurat ją mianował. Trzeci z prezesów, który wchodził w skład kolegium, to uczestnik m.in. Tour de Konstytucja i podobnych akcji, więc też mogłem się spodziewać, jakie są jego sympatie. Wtedy już wiedziałem, że mając najprawdopodobniej większość, lada moment wystąpią o moje odwołanie. Faktycznie tak się niedługo potem stało; na kolegium 3 głosy były za wnioskiem ministra, 2 przeciwko.
I to przy zlekceważeniu zarówno przez kolegium, jak i ministra, uchwały zgromadzenia ogólnego sędziów SO w Suwałkach, które kilka dni wcześniej opowiedziało się za dalszym pełnieniem przeze mnie funkcji prezesa sądu.

Przez minione półtora roku wielu prezesów zostało odwołanych z funkcji, są też sędziowie szykanowani od miesięcy. Nikt jednak nie podjął tak zdecydowanych kroków, jak Pan. Skąd taka decyzja?
Uznałem, że minister postąpił w stosunku do mnie w sposób bezprawny i jest to wyraz mojej niezgody na tego typu działanie. To główna przesłanka. Nie walczę o przysłowiowy stołek, bo w obecnej sytuacji to kwestia trzeciorzędna, ale zależy mi tylko - i aż! – na pokazaniu, że to działanie było  bezprawne. Jako sędzia nie będę przecież okupował gabinetu. Podjąłem jedynie kroki zgodne z prawem. Poza tym moje odwołanie nastąpiło w grudniu 2024 roku, już po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy stanowiące podstawę mojego odwołania za niekonstytucyjne i nieobowiązujące. Inni prezesi byli odwoływani wcześniej, gdy ta wyraźna przesłanka świadczącą o bezprawności działania ministra jeszcze nie istniała.

Jedna kwestia to sposób odwołania. Druga – Bodnar niemal w każdym komunikacie obrażał, wręcz próbował poniżyć sędziów, których odwoływał. Czemu ma to służyć?
Zgadza się. Bardzo krytycznie oceniam takie zachowanie. W uzasadnieniu mojego odwołania napisano między innymi, że funkcję zawdzięczam wyłącznie nieuzasadnionym kontaktom z politykami. Co dla mnie - jako sędziego – jest po prostu pomówieniem. Nie mogę się na coś takiego zgodzić. A fakt podpisania listy poparcia osobie, która kandydowała do KRS (co było zgodne z ustawą) ma świadczyć o tym, że  w ten sposób uczestniczyłem w demontowaniu porządku konstytucyjnego. Dla mnie są to rzeczy obraźliwe.

A równocześnie zastępcą Bodnara w ministerstwie jest sędzia, podobnie jak dyrektorami rozmaitych departamentów.
Pamiętam, że całkiem niedawno publikowane były tzw „listy hańby”, na których umieszczano nazwiska sędziów pracujących w Ministerstwie Sprawiedliwości. Iustitia wzywała, aby wrócili do sądów do orzekania. Zmieniła się władza i dalej są sędziowie w ministerstwie, wcale niewiele mniej niż za poprzedniego ministra, a członkowie stowarzyszeń sędziowskich obejmują wysokie funkcje. To przejaw hipokryzji i chyba amnezji wobec tego co sami sędziowie z tych stowarzyszeń wcześniej głosili.
Co znamienne, we wniosku o moje odwołanie minister wskazywał, że powołanie mnie odbyło się bez uzgodnienia z samorządem sędziowskim i rzekomo brak mi doświadczenia, kompetencji, choć posiadam je wieloletnie i w tym czasie piastowałem szereg odpowiedzialnych funkcji, jak przewodniczącego wydziału (10 lat) czy wiceprezesa sądu okręgowego (6 lat). 
Z kolei obecnie nowym prezesem została osoba, która na zgromadzeniu dostała 4 głosy „za” spośród 16. Do tego wcześniej nigdy nie piastował żadnych istotnych funkcji, poza rzecznika prasowego. 
Czyli mi się stawia określone zarzuty, będące podstawą odwołania, a jednocześnie chwilę później mianuje się prezesem osobę, której można by postawić co najmniej dwa podobne. To kolejny przejaw hipokryzji i lekceważenia środowiska sędziowskiego. Dodam, że był inny świetny kandydat, który dostał na zgromadzeniu 14 głosów „za” na 16, a wcześniej pełnił wiele istotnych funkcji, z funkcją prezesa i wiceprezesa włącznie.

Jest pozew do sądu pracy, zawiadomienie do prokuratury, prywatny akt oskarżenia, wniosek o uchylenie immunitetu senatora Bodnara. Mijają miesiące, a w sprawach, które Pan zainicjował chyba niewiele się dzieje?
Nie będę formułował daleko idących wniosków na temat tego, czego oczekuję. Zdaję sobie sprawę, że moje wnioski, pozwy, akt oskarżenia itd. mogą zakończyć się pozytywnie, czyli uznaniem winy drugiej strony, uznaniem powództwa  jak i całkiem przeciwnie. Od ich oceny jest sąd!
Ale moje zastrzeżenia budzi szybkość procedowania. Np. w przypadku pozwu do sądu pracy. Przecież nie trzeba przeprowadzać skomplikowanego postępowania dowodowego. Zarzuty, które podnoszę, wynikają głównie z pisma ministra do kolegium SO. Wystarczy więc przesłuchanie stron i ocena prawna, aby wydać wyrok. 
Nie wiem, jak obciążony jest sąd pracy w Białymstoku, ale czy aż tak mocno, żeby czekać na możliwe rozstrzygnięcie min. 10 miesięcy? Skierowałem pozew w styczniu, a pierwszy termin wyznaczono na październik. Po 10 miesiącach! 
Pozew o ochronę dóbr osobistych skierowany do SO w Warszawie w styczniu obecnie "leży" bez żadnych decyzji, chyba że za taką uważać jedyną z marca br., gdy wezwano mnie do uiszczenia części brakującego wpisu.
Tak więc przesiadając się zza stołu sędziowskiego na ławę strony postępowania, sam jako obywatel, doświadczam, jak nasze sądownictwo jest mało wydolne.
Natomiast merytorycznie  obecnie uwag krytycznych nie kieruję, bo żadna sprawa się jeszcze nie zakończyła.

Jest jeszcze prywatny akt oskarżenia, ale pojawił się problem. Z odpowiedzi Senatu jednoznacznie bowiem wynika, że Bodnar nie zamierza zrezygnować z parlamentarnego immunitetu. Zaskakuje to Pana? 
Owszem, zaskakuje. Zwłaszcza w sytuacji, gdy politycy obecnej koalicji rządzącej często mówią, że to właśnie  przed sądem należy wyjaśniać wszelkie wątpliwości. Jeżeli immunitet senatora Bodnara nie zostanie uchylony, to pozbawi mnie to możliwości dochodzenia  moich praw w sporze z ministrem Bodnarem. Wtedy bowiem sąd sprawę po prostu umorzy.

 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama