– Nie mam zamiaru stawać przed komisją – oświadczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz, pytana, czy stawi się przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. To nie wszystko. Prezydent Warszawy widzi się również w roli męczenniczki i najwyraźniej liczy, że na przesłuchanie… siłą doprowadzą ją policjanci.
Jeśli policja będzie mnie musiała doprowadzić, to trudno, ale przynajmniej wszystko będzie obnażone, że to była ustawa przeciwko mnie, a nie dla wyjaśnienia sprawy. Uważam, że to walka czysto polityczna
– opowiadała na antenie TOK FM Gronkiewicz-Waltz.
Czuję się poszkodowana, a nie winna. Władze przede mną wydały ponad dwa tysiące decyzji zwrotowych od 1990 roku. Walczyłam z ministrem Rostowskim i Gradem o tę ustawę reprywatyzacyjną. Wtedy odpowiedzią było, że jest kryzys finansowy i nie ma na to pieniędzy
– żaliła się prezydent stolicy.
Jak dodawała, wiceminister sprawiedliwości, szef komisji weryfikacyjnej Patryk Jaki nie zagłosował za „małą” ustawą reprywatyzacyjną, która – zdaniem HGW rzecz jasna – uchroniła wszystkie miejsca celu publicznego.
Nie zwracamy nieruchomości pod przedszkolami, żłobkami, szkołami, budynkami rządu. Ustawa musi zostać uchwalona jak najszybciej, bo inaczej sądy będą zarządzać odszkodowania. Moja ustawa, dzięki pani premier Ewie Kopacz, jest pierwszą od 27 lat ustawą, która tę sprawę próbuje rozwiązać
– pochwaliła się Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy przyznała co prawda, że sprawę kontrowersji reprywatyzacyjnych należy wyjaśnić, ale jednocześnie uznała, że nie powinna tego robić komisja weryfikacyjna.
Są od tego odpowiednie organy, jest CBA, prokuratura, sądy. Są normalne konstytucyjne organy. Jestem za. Dlatego dostarczam tej komisji wszelkich materiałów. Niech ona skieruje je do odpowiednich organów, ale sama nie ma takiej kompetencji
– oznajmiła.
I zwyczajowo zaatakowała wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego.
Przewodniczący, który o wszystkim decyduje, jest politologiem, a nie prawnikiem
– stwierdziła HGW.