Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego dziś wieczorem nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. O uchylenie immunitetu wnioskowała Prokuratura, która zamierza postawić sędzi m.in. zarzuty korupcyjne. Sąd Najwyższy postanowił też o zawieszeniu sędzi Morawiec w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc. - Do każdego zarzutu są co najmniej trzy źródła dowodowe: wysłuchania, zeznania, dokumenty. Żaden z zarzutów nie jest oparty tylko na jednym elemencie - powiedział w poniedziałek wieczorem sędzia Adam Tomczyński uzasadniając tę decyzję.
Izba Dyscyplinarna SN w jednoosobowym składzie od godz. 11 w poniedziałek rozpatrywała wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis".
Jak zaznaczył sędzia Adam Tomczyński, który rozpatrywał tę sprawę w składzie jednoosobowym, podjęta uchwała o wyrażeniu zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej wynikała "z tego, co jest w materiałach dowodowych przekazanych przez Prokuraturę".
"Nie będę wchodził dokładnie w dowody, natomiast stwierdzam, że w odniesieniu do każdego z czynów istnieją nie jeden, nie dwa, ale co najmniej trzy dowody popełnienia czynów"
- mówił sędzia Tomczyński.
Jak zastrzegł, uchylenie sędziemu immunitetu nie oznacza przesądzenia jego winy tylko to, że "mogą być wobec sędziego podejmowane dalsze czynności procesowe, na przykład przesłuchanie sędziego, dalsze przesłuchanie świadków, albo zbadanie komputera". "Uchylenie immunitetu przesądza o jednym: o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" - zaznaczył Tomczyński.
Wniosek o uchylenie immunitetu Morawiec - b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis" - skierowała do SN w połowie września Prokuratura Krajowa. Śledczy zamierzają postawić sędzi zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Sędzia Morawiec kategorycznie odpiera te zarzuty. "Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej" - mówiła we wrześniu.