Donald Tusk pojechał do Lwowa, gdzie wygłosił płomienne przemówienie na miejscowym uniwersytecie. Podczas niego wyznał miłość Polsce i Europie, a do tego pokusił się o odrobinę samokrytyki. Bo jak inaczej nazwać słowa o "artystach" i "komediantach", których trudno odróżnić od polityków?
Dziś były premier Donald Tusk gości na Ukrainie, gdzie zebrał się na dość osobliwe wyznania. Podczas swojego przemówienia mówił o proeuropejskich dążeniach Ukrainy czy o zamordowanym prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu. Jednak nie to zwróciło największą uwagę obserwatorów.
"Prof. Twardowski nie mógł wiedzieć że w XXI wieku tak trudno odróżnić będzie artystów, a nawet komediantów od polityków i że pojawią się w całym świecie demagodzy dobrze czujący się w obu rolach"
– stwierdził Donald Tusk w trakcie przemówienia na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki. Czyżby mówił sam o sobie?
Później Tusk zaczął mówić o... swoim patriotyzmie. Ciekawe co sądzą o tym Ci, którzy pamiętają rządy Tuska w naszym kraju...
"Jestem polskim patriotą i równocześnie zdeklarowanym europejczykiem. Nie widzę tu żadnego konfliktu. Wręcz przeciwnie. Jestem polskim patriotą i bardzo kocham Polskę i bardzo kocham Ukrainę. Nie widzę w tym żadnego paradoksu. Dla mnie osobiście, i mam w tym doświadczenie, kochać Polskę i Ukrainę to jak kochać swoją matkę i zakochać się w dziewczynie. Na pewno wiecie o czym mówię"
- zakończył szef Rady Europejskiej.