Jak informowaliśmy na portalu Niezależna.pl, w przeddzień Święta Niepodległości, 10 listopada, zostanie wystrzelona pierwsza polska, wojskowa konstelacja obserwacyjna. Jednak zamiast zaawansowanego sprzętu, we współpracy z firmą Space X Elona Muska, Polska umieści w kosmosie „latające kamienie”. Satelitami nie można sterować, ponieważ nie mają możliwości zatankowania.
Do tej pory z pieniędzy publicznych, głównie MON, zostało wydanych około 70 mln zł. To dofinansowanie, które trafiło do konsorcjum pod przewodnictwem Wojskowej Akademii Technicznej i spółki Creotech Instruments. Jednak zamiast rewolucji w polskiej armii i przełomu w rozwoju technologii kosmicznych MON, pod kierownictwem Władysława Kosiniaka-Kamysza, stworzył wehikuł pozwalający wypompować potężne środki ze Skarbu Państwa na – jak się okazuje – niedopracowany bubel.
Portal Niezależna.pl otrzymał sygnały, że z powodu wielu usterek w konstrukcji, w czasie procesu przygotowania satelitów do wyniesienia, m.in. nie udało się umieścić w nich paliwa. Wyniesienie, realizowane jest przez firmę Space X, zaplanowano na listopad. To kolejny termin, który po cichu był już wielokrotnie zmieniany. Zgodnie z pierwotnym założeniem wyniesienie satelitów na orbitę zaplanowano na 2024 rok.
Jak sprawę tłumaczy MON? Resort wskazuje, że jest to projekt badawczo – rozwojowy i wobec tego „należy brać pod uwagę ryzyko związane z jego realizacją oraz zmianami w trakcie trwania projektu”. Twierdzi też, że ze względu na „eksperymentalny i pilotażowy” charakter, „naturalnym elementem procesu były również usterki i niedoskonałości systemowe, traktowane jako etapy walidacji i doskonalenia przyjętych rozwiązań technologicznych”.
Wykryte usterki w konstrukcji satelitów można było naprawić przed ich wysłaniem w kosmos, jednak tak się nie stało. W rzeczonej sprawie odpowiedź MON też jest zaskakująca.
Metodyka przygotowania misji satelitarnej zakłada szereg weryfikacji (testów, inspekcji, przeglądów oraz analiz), w ramach których wykrywane są potencjalne wady techniczne elementów satelity, które następnie są usuwane lub korygowane. Wszystkie satelity wynoszone w ramach misji typu "rideshare" firmy SpaceX muszą spełniać rygorystyczne standardy techniczne, tak aby pojedyncza misja nie zagroziła całemu transportowi. Zgodnie z informacjami wskazanymi w raporcie okresowym z realizacji projektu, Konsorcjum wykazało, iż podsystem napędowy spełnił rygorystyczne wymagania PBUG (Rideshare Payload User's Guide) firmy SpaceX i satelity zostały dopuszczone do lotu. Z informacji uzyskanych od zespołu nadzorującego projekt wynika, że brak możliwości zatankowania satelitów uniemożliwi przeprowadzenie jednego z testów tj. przetestowanie manewru lotu w formacji.
– przekazano.
"Kompromitacja MON"
O komentarz do sprawy poprosiliśmy senatora PiS Wojciecha Skurkiewicza, byłego wiceministra obrony narodowej.
W sprawach technologii kosmicznych powinniśmy mieć dostęp do najnowocześniejszych rozwiązań. Tymczasem są problemy z wyniesieniem satelity, a jak już te urządzenia się pojawią w Kosmosie, będą poruszały się bezwładnie, co niewiele da w kontekście zobrazowania obiektów i terenów, na których nam szczególnie zależy. To kolejna sprawa, która kompromituje MON.
– wskazuje nasz rozmówca.
Te 70 milionów złotych powinno być wydatkowanych w rzetelny i profesjonalny sposób. W tym przypadku tak się nie stało.
– dodaje.
Mogliśmy mieć nowoczesny sprzęt w Kosmosie, a mamy bubel za wiele milionów złotych. Za rządów Zjednoczonej Prawicy nawiązaliśmy strategiczną współpracę w kwestii nowoczesnych technologii satelitarnych, m.in. z francuskim koncernem Airbus. Ta współpraca musi być kontynuowana, z korzyścią dla polskiej obronności i wojska, ale wszystko musi odbywać się w rzetelny i profesjonalny sposób.
– dodaje senator PiS.
Wojciech Skurkiewicz nie łudzi się jednak, że ktoś z kierownictwa MON zostanie w tej sprawie personalnie pociągnięty do odpowiedzialności.
W państwie Donalda Tuska nikt nie ponosi odpowiedzialności za wszelkie bezeceństwa i nieprawidłowości. Kraj zadłuża się w zastraszającym tempie. W takich okolicznościach wątpliwe, by ktoś poniósł konsekwencje swoich nieodpowiedzialnych działań.
– kończy.