Jak powiedziała Żelazik, dziś odbyło się nadzwyczajne walne zebranie członków trzech związków zawodowych działających w LOT: Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych, Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Ogólnopolskiego Pracowniczego Związku Zawodowego Konfederacja Pracy.
"Członkowie związków upoważnili nas do podjęcia akcji strajkowej we wrześniu, nie później. Jestem przewodniczącą międzyzakładowego komitetu strajkowego. Daty jeszcze nie ustaliłam, ponieważ muszę się spotkać i porozmawiać z innymi związkami. Zgodnie z ustawą muszę poinformować pracodawcę o planowanym strajku pięć dni wcześniej"
- powiedziała.
Dopytywana, w jakiej formie może zostać przeprowadzony ten strajk, powiedziała, że nie będzie to protest, ale strajk, gdzie załogi nie stawią się do pracy. Jak tłumaczyła, związkowcy w dalszym ciągu domagają się nowego regulaminu wynagradzania oraz zatrudnienia na etaty.
Żelazik przekazała, że 27 sierpnia ma się odbyć Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego, na którą jej przewodniczący marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik (PSL) zaprosił związki zawodowe oraz przedstawicieli władz LOT. "Liczę na nadzór właścicielski na tym spotkaniu" - powiedziała Żelazik.
Ponadto - jak dodała - dziś walne związków podjęło uchwałę o odwołaniu z zarządu spółki wybranego przez załogę członka zarządu ds. korporacyjnych Stefana Malczewskiego. Jak dodała, powodem jest utrata do niego zaufania.
Z kolei dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki ocenił decyzję związków, jako szkodliwą dla spółki i pasażerów. "Dzisiejsza postawa związków zawodowych po raz kolejny dowodzi tylko jednego - braku ich odpowiedzialności. Nie wobec zarządu spółki, ale wobec pasażerów i wszystkich pracowników oraz współpracowników firmy" - powiedział Kubicki.
"Jedyny komunikat, jaki został dziś wysłany przez związki zawodowe, to komunikat dla pasażerów pod hasłem: nie miejcie zaufania do LOT, nie kupujcie biletów PLL LOT, dlatego, że nie wiadomo którego dnia we wrześniu może was spotkać niemiła niespodzianka i wasza podróż jest w jakiś sposób zagrożona przez nasze działania"
- dodał. Jego zdaniem, takie działanie związków będzie niosło ze sobą wymierne straty.
Kubicki zwraca uwagę, jeden dzień zatrzymania funkcjonowania spółki to jest 20 mln zł. "Nie mówimy tu o kwocie 1,75 mln zł. Związki zawodowe nie chcą czekać na rozstrzygnięcie sądowe. Uważają, że są pewni swojej racji do tego stopnia, iż postanawiają skorzystać teraz ze swojego prawa i zastrajkować, pomimo braku tego rozstrzygnięcia. Czyli biorą na siebie ryzyko w wysokości 20 mln zł" - podkreślił.