Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał dziś na 4,5 roku pozbawienia wolności Eugeniusza S., który prawie przed rokiem spowodował pożar w kamienicy w Inowrocławiu. Skutkiem pożaru było śmiertelne zaczadzenie kobiety i jej trzech córeczek. Do tragedii doszło wczesnym popołudniem 28 października 2019 roku na poddaszu kamienicy. Ofiarami były: 31-letnia kobieta i jej dzieci w wieku 3 miesięcy oraz 4 i 5 lat.
Z ustaleń procesu wynika, że Eugeniusz S., będąc w stanie nietrzeźwości, nie zachował wymaganej ostrożności i pozostawił bez należytego dozoru włączone palniki kuchenki podczas przygotowywania posiłku. Doszło do zapalenia garnka, a następnie powstania pożaru i rozprzestrzenienia się tlenku węgla poza kuchnię i poza jego mieszkanie.
W następstwie doszło do śmierci kobiety i trzech córeczek. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną ich zgonu była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, która była spowodowana zatruciem tlenkiem węgla i niedotlenieniem organizmu.
W czasie rozprawy Eugeniusz S. przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Mówił, że był pod wpływem alkoholu i po włączeniu palników zasnął. Korzystał z kuchenki zasilanej na gaz z butli, a prąd czerpał z nielegalnego przyłączenia do sieci, bo miał odcięty dopływ z powodu niepłacenia rachunków. Oczekiwał na lokal zastępczy, bo miał orzeczoną eksmisję - też z powodu niepłacenia należności. Oskarżony przeprosił rodzinę zmarłych i mieszkańców.
W czasie procesu sąd przesłuchał kilkunastu świadków, w tym występujących w charakterze oskarżycieli posiłkowych ojca i siostrę zmarłej kobiety, sąsiadów i biegłych m.in. z zakresu pożarnictwa. Prokuratura zakwalifikowała czyn, jako "sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, które miało postać pożaru" i domagała się maksymalnego kary przewidzianej za takie przestępstwo, czyli ośmiu 8 lat pozbawienia wolności.
Sąd zmienił kwalifikację prawną czynu na "sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego mieniu wielkich rozmiarach i nieumyślne spowodowanie śmierci czterech osób", za które kodeks karny przewiduję karę do 5 lat pozbawienia wolności.
W konsekwencji sąd skazał Eugeniusza S. na 4,5 roku pozbawienia wolności, zaliczając na poczet kary czas przebywania w areszcie tymczasowym. Sąd zasądził też zadośćuczynienie, o które wystąpili bliscy ofiar. Wyrok jest nieprawomocny.