Determinacja ministra sprawiedliwości w tzw. „przywracaniu praworządności” z pewnością nie jest przypadkowa, czemu dawał on wyraz pełniąc funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Jednak, jak ocenia współpracownik Instytutu Ordo Iuris dr Bartosz Lewandowski, dodatkowym jej źródłem mogą być „pewne uwarunkowania towarzyskie” i być może perspektywa kariery w strukturach sądów międzynarodowych. Zdaniem naszego rozmówcy, Adam Bodnar jest też „zakładnikiem radykalnych środowisk prawniczych”.
Sędzia NSA Irena Kamińska, która przed laty przypisała swojemu środowisku wręcz nadprzyrodzone cechy, określając je mianem „nadzwyczajnej kasty”, wyrażała też bez ogródek swój krytyczny stosunek do reform wymiaru sprawiedliwości wdrażanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Podczas jednej konferencji organizowanej w styczniu 2019 r. przez Fundację im. Stefana Batorego w przypływie szczerości przyznała, że pragnie zemsty na władzy, której „arogancja”, „bezczelność” i „lekceważenie” po prostu ją irytuje.
Dysząca żądzą rewanżu Kamińska mimo wszystko dość wysoko postawiła poprzeczkę obecnie rządzącym, bo zaznaczyła, że wspomniana przez nią zemsta powinna przebiegać w ramach tego, „co da się wyinterpretować” z konstytucji. Tusk postanowił jednak nie bawić się w konstytucyjne ceregiele i poszedł znacznie dalej. Zadeklarował jasno, że zamierza stosować prawo, tak, jak on je rozumie, a minister sprawiedliwości Bodnar bez cienia żenady przyznał publicznie, że dopiero „szuka podstawy prawnej” dla prowadzonych przez siebie działań.
Deklarowane przez Bodnara przywracanie obywatelom konstytucyjnego „prawa do sądu”, w gruncie rzeczy sprowadza się do personalnych szykan i kwestionowanych zmian w obsadach kierownictw najważniejszych instytucji wymiaru sprawiedliwości. Co nie bez znaczenia, kibicuje mu część prokuratorów i sędziów skupiona w radykalnych i znanych z krytycznego stosunku do refom Zbigniewa Ziobry stowarzyszeniach.
Efekty tej prawniczej wojenki już teraz przynoszą opłakane skutki. Cierpią na niej nie tylko strony i uczestnicy sądowych czy prokuratorskich postępowań, ale całe prawnicze środowisko. Zagrożeni skutkami politycznego odwetu są zarówno sędziowie powołani na urząd lub awansowani po 2017 roku, jak i prokuratorzy, a nawet notariusze. Ich czynności prawne i decyzje procesowe mogą być dowolnie oceniane i interpretowane, a to z kolei przełoży się na życie milionów Polaków.
Nie można wykluczyć, że jednym z tragicznych skutków czystek w prokuraturze była przedwczesna i nagła śmierć prokurator Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Ewy Fiedorowicz. Była szefowa tej prokuratury Elżbieta Pieniążek przyznała w rozmowie z Niezalezna.pl, że jej przyjaciółka „została zaszczuta”. - Pod pozorem przywracania godności, zdeptali ją, przeszli się po niej... Została potraktowana jak śmieć – powiedziała nam prok. Pieniążek.
Zdaniem współpracownika Instytutu Ordo Iuris adw. dr. Bartosza Lewandowskiego, „aktualne perspektywy na znalezienie porozumienia” w zakresie działań podejmowanych przez koalicję rządząca wobec zmian w funkcjonowaniu instytucji wymiaru sprawiedliwości są nikłe, ponieważ minister sprawiedliwości „jest zakładnikiem radykalnych środowisk prawniczych”.
- To jest zaplecze pana ministra Bodnara, które daje mu też jakieś poczucie bezpieczeństwa politycznego. Głosy w środowisku prawniczym mówią o tym, że pan minister ma podobno otrzymać jakąś funkcję w strukturach sądów międzynarodowych. Być może więc jego działania są też motywowane taką wizją, że przestanie on wkrótce pełnić swoją funkcję
– ocenił rozmówca Niezalezna.pl.
Przyznał, że istotne w tym kontekście mogą być też „pewne uwarunkowania towarzyskie”, które mogą stanowić zaplecze polityczne Bodnara, jako ministra sprawiedliwości, „dające mu dość dużą siłę w ramach samego rządu”.
- To jest ten minister sprawiedliwości, którego sędziowie zrzeszeni w tym największym stowarzyszeniu sędziowskim popierali i z którym się spotykali. I to jest efekt tego typu zależności – ocenił Bartosz Lewandowski.