W rządowym projekcie ustawy znalazł się art. 7:
– Jest oczywiste, że na leczenie w szkole powinni wyrazić zgodę rodzice czy opiekunowie, ale niech ta zgoda będzie tak jak teraz długoterminowa. To znaczy, jeśli uczeń przychodzi do szkoły i rodzice wyrażają zgodę na leczenie w tej szkole, niech ta zgoda obowiązuje nie tydzień, nie semestr czy rok, ale na czas uczęszczania dziecka do tej szkoły. Rodzice mogą tę zgodę wycofać, bo np. leczą dziecko u innego stomatologa. Tymczasem teraz projekt zakłada, że na dobrą sprawę co roku trzeba zebrać zgody od rodziców. To zbędna biurokracja, poza tym wielu rodziców może nie zdawać sobie sprawy, jak ważne są profilaktyka i leczenie. Dzieci takich rodziców będą poszkodowane – mówi Paweł Barucha.
To jednak nie ten przepis uważa za najgroźniejszy. – Pomysł, że przy każdym badaniu i leczeniu ma być obecny rodzic, jest absurdalny. Jaki rodzic będzie mógł być za każdym razem w szkole w godzinach pracy? Jaki jest sens utrzymywania gabinetu stomatologicznego w szkole, jeśli lekarz może tylko obejrzeć jamę ustną i wystawić dziecku zaświadczenie, ile ma zębów? Gabinety będą się zamykać, nie mogąc leczyć! Dzieci, których rodzice nie przykładają do profilaktyki i leczenia dużej wagi, będą najbardziej poszkodowane – mówi Barucha.
– Jak mamy walczyć z próchnicą, skoro utrudniamy dostęp do leczenia i profilaktyki? Jak mamy edukować dzieci i rodziców, skoro wprowadzamy bariery, które zniechęcają do korzystania z opieki stomatologicznej?
Według danych NIL to właśnie próchnica jest jednym z najczęstszych problemów zdrowotnych wśród dzieci i młodzieży, a częstość występowania próchnicy zębów w tej grupie wiekowej jest na bardzo wysokim poziomie. „Szacuje się, że ubytki próchnicowe występują u ponad 40 proc. dzieci w wieku 3 lat i u ponad 90 proc. osób w wieku 18 lat. Utrudniony dostęp do opieki stomatologicznej w szkole jeszcze ten stan pogorszy” – komentuje w komunikacie NIL.
– Najbardziej zależy nam na tych najmłodszych dzieciach, by szybko diagnozować i rozpocząć leczenie. Dlatego stomatologia w szkołach jest kluczowa. Tymczasem powstaje projekt ustawy zdający się tego nie zauważać. Być może dlatego, że nikt z nami o tym projekcie nie rozmawiał, dostaliśmy gotowe rozwiązania do zaopiniowania
– mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Barucha.
Dlatego, jak stwierdza w swojej opinii Naczelna Izba Lekarska, „opiniowany projekt ustawy należy uznać za szkodliwy społecznie”.
 
                        
        
        
        
         
            
            
           
            
            
           
            
            
           
                         
                         
                         
             
             
             
             
            