- Bardzo oczekuję zdecydowanych działań ze strony prokuratury, bo to troszeczkę za wolno się toczy. Potrzebowaliśmy trzech lat, by stwierdzić, że ks. Blachnicki został zamordowany. Nie chciałbym, abyśmy czekali kolejnych trzech lub sześciu lat na to, aby sprawcy zostali wykryci - mówi portalowi niezalezna.pl wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski. To na jego wniosek wznowiono postępowanie ws. przyczyn śmierci duchownego.
Ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło-Życie, został w 1987 r. zamordowany poprzez "podanie śmiertelnej substancji toksycznej" - przekazała we wtorek prokuratura.
To wynik wznowionego w 2020 roku postępowania. Wniosek do Prokuratora Generalnego w tej sprawie złożyli wtedy ówczesny poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Rzymkowski oraz jego ówczesny asystent społeczny Radosław Peterman.
Rozmawiamy z Tomaszem Rzymkowskim, dziś w roli wiceministra edukacji i nauki.
- Można to porównać do zabójstwo błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Ksiądz Blachnicki jest ikoną polskiego kościoła XX wieku. Obrońca Polski w 1039 roku, więzień obozów koncentracyjnych, skazany przez Niemców na śmierć, ale w cudowny sposób ocalony, osoba represjonowana w okresie komunizmu, siedząca w tym samym więzieniu, co w czasie okupacji niemieckiej. Stworzył wielki ruch, który wykroczył poza granice PRL-u. Jednoznacznie antykomunistycznie nastawiony. To on jest autorem słów, że Związek Sowiecki to mistyczne ciało szatana – wymienia Rzymkowski.
Z zadowoleniem przyznaje, że „dziś już nie ma wątpliwości, choć to żadne odkrycie, że ks. Franciszek Blachnicki został zamordowany”.
Pytany, czy ustalenia utorują drogę do kolejnych działań, mówi:
„mam nadzieję, że prokuratura będzie miała trochę ikry i podejmie ostre działania procesowe, włącznie z zatrzymaniami i rewizjami osób, które w toku trwającego od 2020 roku postępowania zostały już zidentyfikowane. Mam nadzieję, że jeszcze tych żyjących sprawców uda się postawić przed wymiarem sprawiedliwości, a ich zbrodnie komunistyczne, które nie ulegają przedawnieniu, osądzić”.
Minister nie podaje nazwisk; wprost pytamy więc o wysłanie w najbliższe otoczenie duchownego małżeństwa Gontarczyków - dwójkę agentów komunistycznych służb, którzy mieli ostateczni zniszczyć księdza.
- Nikogo nie chcę wskazywać z imienia i nazwiska, nie od tego jestem. Nie chcę, żeby żadna z moich wypowiedzi rzutowała na dobro toczącego się postępowania. W tej sprawie powinna być jak największa cisza ze strony organów państwa. Jak najwięcej działań, które skutkują wykrycie sprawców, odkrycie wszelkich okoliczności tej zbrodni
- tonuje nasz rozmówca.
Rzymkowski pytany, czy część środowisk – w imię obrony stołecznego prezydenta, ale też jego środowiska politycznego – będzie deprecjonować wyniki śledztwa przyznaje:
„nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Z drugiej strony w polskim życiu publicznym dzieje się mnóstwo rzeczy, których nie potrafiłbym wcześniej sobie wyobrazić. Siłą rzeczy wszystko jest możliwe, ale byłoby to wyjątkowe łajdactwo, bo mówimy o człowieku, który został zamordowany z przyczyn politycznych. Wiemy to już na 100 proc. – możemy to wpisywać do podręczników historii”.
- Mam nadzieję, że sprawcy nieżyjący zostaną przez historię właściwie ocenieni; żyjący zaś - że staną przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie, których się dopuścili. Bardzo oczekuję zdecydowanych działań ze strony prokuratury, bo to troszeczkę za wolno się toczy. Potrzebowaliśmy trzech lat by stwierdzić, że ks. Blachnicki został zamordowany. Nie chciałbym, abyśmy czekali kolejnych trzech lub sześciu lat na to, aby sprawcy zostali wykryci - konkluduje wiceszef MEiN konkluduje.