- To była kampania wyborcza, w której wiedzieli, że ich kandydatka Małgorzata Kidawa-Błońska wypowiada takie bzdury, że doprowadziło to do jej upadku w sondażach, dołowała nieprawdopodobnie. Robili wszystko, stawali na głowie, aby zablokować państwo i nie dokonać wyboru prezydenta RP - mówił w programie Katarzyny Gójskiej "W punkt" minister Przemysław Czarnek. - Ta komisja, jeśli rzeczywiście będzie dane nam tam być i wybiorą przedstawicieli, których my chcemy, żeby tam byli, wykaże ich całkowitą winę za storpedowanie wyborów prezydenckich i winę za to, że wydane zostały pieniądze, które nie doprowadziły do wyborów - dodał.
Sejm przyjął uchwałę ws. powołania Komisji Śledczej do zbadania legalności wyborów Prezydenta RP w 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego. Jej powstanie posłowie poparli jednogłośnie. Według marszałka Sejmu Szymona Hołowni jest szansa, aby 12 grudnia powołać członków komisji.
Za uchwałą głosowało 446 posłów - wszyscy obecni na sali, reprezentujący wszystkie kluby i koła w Sejmie. Wcześniej posłowie przyjęli zarekomendowane przez sejmową komisję ustawodawczą poprawki, które doprecyzowały zakres działań komisji, zgodnie z zaleceniami sejmowych specjalistów od legislacji.
Zadaniem komisji będzie przede wszystkim, jak czytamy w uchwale: "zbadanie i ocena legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego przez organy administracji rządowej, w szczególności działań podjętych przez członków Rady Ministrów, w tym Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego oraz Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Aktywów Państwowych Jacka Sasina, i podległych im funkcjonariuszy publicznych".
Sprawę skomentował w programie Katarzyny Gójskiej "W punkt" minister Przemysław Czarnek.
Jak mówił, "w uchwale jest napisane, że jest 11 członków, a my czekamy na przyszły tydzień, ilu członków zechcą nam wybrać państwo z większości parlamentarnej. Powinniśmy mieć 5 członków z uwagi na przepis art. 2, ustęp 2 ustawy o sejmowej komisji śledczej, gdzie jest napisane, że w skład komisji wchodzą członkowie klubów stosownie do ich liczebności, tzn. im większy klub, tym więcej członków. Jesteśmy największym klubem (....) zatem, żeby komisja była zgodnie z prawem ostatecznie ukształtowana, musi w jej skład wchodzić 5 członków PiS".
Propozycja wyjściowa większości sejmowej, przypomniała Katarzyna Gójska, obejmuje jedynie trzech członków komisji.
- Jeśli tak będzie, nie zgodzimy się na udział w tej komisji, będziemy ją oprotestować na wszystkich możliwych drogach prawnych, które mamy
- wskazał Czarnek.
Na pytanie, czy nie obawia się, że nieobecni nie mają racji i że to politycy PiS znajdą się po stronie wzywanych, oskarżanych, przesłuchiwanych, minister zaznaczył: "mamy kroki prawne przemyślane, które doprowadzą do tego, że jeżeli tak niezgodnie z prawem miałaby być ukształtowana komisja, to będziemy ją skutecznie blokować".
Redaktor Gójska przypomniała, że mowa o wyborach, które wypadły w czasie pandemii Covid-19 i zapytała swojego gościa, co myśli o pomyśle, żeby akurat z tego tematu uczynić aferę.
- Ta komisja sama w sobie jest dość absurdalna. Otóż znaleźliśmy się w sytuacji, w której wybory zarządzone były na początku lutego przez panią marszałek Elżbietę Witek, kiedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że będzie pandemia Covid-19. Ale nawet jakby się spodziewał, takie są przepisy konstytucyjne, które obligują marszałka Sejmu do zarządzenia wyborów na określony termin konstytucyjny. Pani marszałek wskazała dzień 10 maja i w międzyczasie była pandemia. Mieliśmy wtedy coś w rodzaju histerii pandemicznej, sami nie wiedzieliśmy, jak to będzie wyglądać. Wszyscy się bali, to była zupełna nowość - wyludnione ulice, wszyscy w domach, to wszystko wyglądało bardzo źle. Trzeba było znaleźć sposób na to, jak przeprowadzić wybory prezydenckie tak, żeby to było zgodne z tamtą absolutnie niespotykaną sytuacją. To była siła wyższa, która nas zmusza do podejmowania decyzji, jakich byśmy nie podejmowali w innym wypadku, gdyby nie ta siła wyższa, czyli pandemia
- przypomniał minister Czarnek.
- Oni chcą teraz badać, czy my legalnie przygotowywaliśmy wybory. Po pierwsze: nielegalnie to byśmy nie przygotowywali wyborów, bo to jest obowiązek, a nie prawo. Po drugie: chcą badać, czy środki wydane na przygotowanie wyborów nie zostały wydane bezcelowo. Oczywiście, że zostały wydane bezcelowo, bo to oni zablokowali wybory, bo to oni nie przekazali rejestru wyborców Poczty Polskiej, a zatem Poczta Polska nie wiedziała, komu miałaby ewentualnie te pakiety wyborze dostarczyć
- zaznaczył.
- To była kampania wyborcza, w której wiedzieli, że ich kandydatka Małgorzata Kidawa-Błońska wypowiada takie bzdury, że doprowadziło to do jej upadku w sondażach, dołowała nieprawdopodobnie. Robili wszystko, stawali na głowie, aby zablokować państwo i nie dokonać wyboru prezydenta RP. Nie dlatego, że wygrałby ich kandydat, ale że ich kandydat osiągnąłby katastrofalny wynik, to ich by pognębić, I to oni bojkotowali wszystko, stosowali wszelkie chwyty antydemokratyczne i teraz chcą pytać, czy my celowo wydaliśmy miliony złotych. Oczywiście, że tak, bo to oni zablokowali wybory. Co jest najśmieszniejsze, chcą pytać o jeszcze jedną rzecz: czy braliśmy pod uwagę, że było to zagrożenia dla życia i zdrowia. Tylko to braliśmy pod uwagę, bo gdybyśmy tego nie brali pod uwagę, to byśmy zarządzili normalne wybory. Chcieli przenieść te wybory na jesień. Na jesieni pandemia uderzyła ze zdwojoną siłą. Ta komisja, jeśli rzeczywiście będzie dane nam tam być i wybiorą przedstawicieli, których my chcemy, żeby tam byli, wykaże ich całkowitą winę za storpedowanie wyborów prezydenckich i winę za to, że wydane zostały pieniądze, które nie doprowadziły do wyborów
- dodał.