Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: Waldi Żurek z rewolwerem – czyli praworządność rodem z Dzikiego Zachodu!

Nikt sobie żadnego Żurka w Sądzie Najwyższym nie zamawiał. A mimo to Żurek się pojawił robiąc przy okazji konfę prasową i nie zważając na protesty sędziego, prof. Aleksandra Stępkowskiego odgrywał rolę szeryfa tusko-ministerialnego. Wszystko to przypominało scenę z jakiegoś filmu. Najbliżej chyba do konwencji westernu, w której do miasteczka wjeżdża jakaś banda, główny jej herszt rzuca gwiazdę szeryfa swojemu przybocznemu rewolwerowcowi i plując tytoniową śliną na wyschły piach ulicy wydaje polecenie – „a teraz sędziów”!

Nowo mianowany szeryf śmieje się (starego szeryfa już od dawna ściagają i pomimo tego, że bardzo chory, zawlekli na linie do biura nowego szeryfa i jedynie oporowi mieszkańców zawdzięczać należy, że nie wsadzili za kraty, czy nie zrobili czegoś gorszego). 

W każdym razie grupka Waldi Żurka rusza z kopyta pod sąd. Waldi Żurek wyciąga za kark sędziów, zaczyna ich poniżać przy gawiedzi, nazywa „neo-sędziami”, całe miasteczko „neo-miasteczkiem”, kręci rewolwerem na palcu, a jego ludzie od niechcenia bawią się grubym sznurem

Taki to klimat, westernowy, mieliśmy w Sądzie Najwyższym. I nic nie dały odważne słowa prof. Stępkowskiego:

„Składam doniesienia do prokuratury na usiłowanie zastraszenia sędziów Sądu Najwyższego przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Pan minister wtargnął na teren Sądu Najwyższego jako władza wykonawcza, prokurator generalny, bez wiedzy gospodarza tego miejsca, czyli pierwszego prezesa SN. Mamy do czynienia z brutalnym najściem i pogwałceniem autonomii SN”.

Nic te słowa nie dały i nic nie dadzą, bo na Dzikim Zachodzie obowiązują prawa miejscowe i dzikie, a nie prawa federalne. Samozwańczy szeryf robi co chce, a jego ludzie czują się bezkarni. Są „silni razem” owi „The Donalds” trzymając wszystkich na muszkach rewolwerów. Jeśli nawet coś będzie im grozić to najwcześniej za dwa lata. A to szmat czasu. Póki co oni rządzą w miasteczku – według prawa takiego, jak oni rozumieją… Reszta się nie liczy. Grunt, że miło jest. W saloonie ktoś gra Szopena. Jakiś Chińczyk. Niech gra. Neo-Chińczyk na neo-fortepianie. Neo-Szopena. Rewolwer leży na stole, naładowany. I niech tylko ktoś podskoczy, słówko piśnie, że się coś nie podoba… Zobaczy, że jest praworządność w miasteczku…

Źródło: niezalezna.pl