Robi się coraz ciekawiej i coraz smutniej dla urzędniczki skarbówki. Tej samej od słynnej już wymiany żarówki. Policja w Bartoszycach wysłała do sądu rejonowego wniosek o ukaranie kobiety, która do warsztatu samochodowego miała dojechać nienależycie wyposażonym samochodem. W aucie brakowało żarówki, a kontrolerkom ze skarbówki potrzebna ona była do prowokacji.
W wyniku przeprowadzonego postępowania policjanci z Bartoszyc zadecydowali o skierowaniu wniosku do sądu w Bartoszycach o ukaranie 32-latki za popełnione wykroczenie
– poinformował Tomasz Markowski z Wydziału Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
O sprawie pierwsze poinformowało Radio Zet.
Wykroczenie miało polegać na prowadzeniu pojazdu nienależycie wyposażonego w wymagane urządzenie. W tym przypadku chodzi o brak żarówki. To sąd podejmie decyzję w tym zakresie
– wyjaśnił.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie Olgierd Dąbrowski-Żegalski poinformował, że Sąd Rejonowy w Bartoszycach wszczął już postępowanie w tej sprawie.
Policja przyznała, że to od anonimowego zgłaszającego otrzymała informację, że do warsztatu samochodowego w Sędławkach urzędniczka skarbówki miała dojechać autem z brakującą żarówką. Brak żarówki stał się potem pretekstem do przeprowadzenie kontroli w warsztacie. Wniosek policji o ukaranie urzędniczki z Urzędu Skarbowego w Bartoszycach to druga strona głośnego na cały kraj postępowania w sprawie niefiskalnej żarówki.
Sprawa stała się głośna po tym, jak naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach domagała się ukarania 600-złotowym mandatem mechanika, który wymienił żarówkę w aucie, nie wydając paragonu fiskalnego. O wymianę żarówki w samochodzie poprosiły, nie przedstawiając się wcześniej, pracownice skarbówki. Twierdziły, że za wymianę żarówki dały mechanikowi 10 zł. Mechanik zamontował własną żarówkę, ponieważ warsztat nie miał sklepu z częściami zamiennymi. Kasa fiskalna w zakładzie była już zamknięta. Ponieważ mechanik nie przyjął 500-złotowego mandatu, którym go chciały ukarać urzędniczki ze skarbówki, sprawa trafiła do sądu, gdzie postępowanie w tej sprawie trwało rok. Sąd I instancji dwukrotnie uznał mechanika za winnego zarzucanego mu czynu, ale odstąpił od wymierzenia kary. Naczelniczka Urzędu Skarbowego w Bartoszycach nie godziła się z takim rozstrzygnięciem i wnosiła apelację, domagając się ukarania mechanika 600-złotowym mandatem.[polecam:https://niezalezna.pl/246446-mechanik-z-bartoszyc-nie-zaplaci-grzywny-za-brak-paragonu-za-zarowke-klopoty-moga-miec-za-to-urzedniczki]
Kiedy sprawa stała się głośna w całej Polsce, naczelniczka wycofała apelację, a Sąd Okręgowy w Olsztynie pozostawił sprawę bez rozstrzygnięcia. Tym samym uprawomocnił się wyrok uznający mechanika winnym bez wymierzenia kary finansowej. Jak ocenił sąd, na częściowe zrozumienie może zasługiwać postępowanie obwinionego – chęć udzielenia pewnej formy pomocy dwóm podróżującym kobietom za symboliczną kwotę 10 zł (w tym z uwzględnieniem ceny samej żarówki), przy czym należy mieć na uwadze, że usługa taka w serwisie kosztuje znacznie drożej.
O ukaranie naczelniczki Urzędu Skarbowego w Bartoszycach wniósł także rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz. Zapowiadał wysłanie wniosku do Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie. W opinii rzecznika MŚP urząd skarbowy, "zastawiając pułapkę, wykorzystał odruch pomocy znajdującym się w potrzebie ludziom, co drastycznie przyczyniło się do zmniejszenia zaufania przedsiębiorców do administracji publicznej" – ocenił Abramowicz, który stwierdził naruszenie praw przedsiębiorcy przez organ państwowy.