Kolejny polski polityk wystąpił w rosyjskiej tubie propagandowej, atakując działania rządu w Warszawie. - Macierewicz jeździ po świecie, sugerując, nie bardzo wiadomo, czy tragedię smoleńską, czy w ogóle to, że Polska padła ofiarą straszliwego spisku. Więc ta podkomisja jest kompromitacją – tak ocenił dziś pracę podkomisji smoleńskiej w rozmowie ze Sputnikiem były poseł Stefan Niesiołowski.
Wywołany w połowie lutego do odpowiedzi na pytanie, czy polski polityk powinien udzielać wywiadu do portalu internetowego i rozmawiać z dziennikarzami, którzy są wprost zainteresowani działaniem na szkodę Polski takim jak prokremlowski "Sputnik", Dobromir Sośnierz stwierdził: "zdecydowanie". - Było kilka wywiadów udzielonych w "Sputniku" i nie miało to żadnych realnych konsekwencji- wykazywał. Dopytywany, czy zatem na wywiad do "Nie" Urbana by poszedł, Sośnierz odparł: "owszem". "Jak chcieliby ze mną wywiad, dałbym go" - zapewnił.
Dziś rosyjska rozgłośnia propagandowa zwróciła się do innego polskiego polityka. Zapytała Stefana Niesiołowskiego o ocenę tego, że w czwartek senacka Komisja Obrony Narodowej rozpatrywała kwestię wydatków, które zostały zapisane w ustawie budżetowej na 2020 r. Jedną z pozycji było finansowanie podkomisji smoleńskiej. Resort przeznaczy na jej pracę 2 miliony 746 tys. złotych.
— Trzeba powiedzieć, że jest to nadużycie. Komisja niczego nie udowodniła, niczego nie wniosła, nie udostępniła żadnych materiałów, jest właściwie na wpół tajna. Płaci wynagrodzenia za jakieś ekscesy, występy tych ludzi, ale nie bardzo wiadomo, gdzie. Macierewicz jeździ po świecie, sugerując, nie bardzo wiadomo, czy tragedię smoleńską, czy w ogóle to, że Polska padła ofiarą straszliwego spisku. Więc ta podkomisja jest kompromitacją
- przekonywał Niesiołowski.
Jak stwierdził, ws. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej „nie ma żadnych nowych faktów, nie ma żadnych nieścisłości, wszystko jest dawno wyjaśnione”.
- Komisja Laska wszystko to dokładnie wyjaśniła, nic nowego Macierewicz nie wniósł, a to, co wniósł, było groteskowe. Były jakieś teksty, które się ukazały w pisowskich mediach o tym, że były wybuchy – więc niesłychane brednie. Sugerowano, że gdyby samolot uderzył w ziemię, to byłaby w ziemi dziura, a skoro dziury nie ma, to znaczy, że samolot się rozpadł w powietrzu. Właściwie rozumowanie na poziomie małego Kazia, który sobie wyobraża katastrofy lotnicze. Krótko mówiąc, niczego absolutnie nowego Macierewicz nie powiedział. Wielokrotnie zapowiadał jakieś sensacje, ale wszystko to były brednie. Jakieś, być może, brednie ogłosi teraz, nie ma to znaczenia
- powtarzał swoje przekonania były polityk.