- To jest cud, że go w ogóle przyjęli, ale zrobili to po to, by wykorzystać tę wizytę dla własnych propagandowych celów, żeby właśnie powiedzieć, co oni myślą o Europie, żeby pokazać, że Europa jest petentem w sprawach rosyjskich - tak wizytę szefa unijnej dyplomacji w Moskwie skomentował były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell złożył dziś wizytę w Moskwie, gdzie spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem. Borrell wyraził „głębokie zaniepokojenie” z powodu uwięzienia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, ale jednocześnie wbrew oczekiwaniom nie spotkał się z nim, ani tez z nikim z jego otoczenia.
Rzeczniczka KE Nabila Massrali oceniła, że takie spotkanie nie odbyło się, dlatego że mogłoby stworzyć "błędne wrażenie", że UE akceptuje jego uwięzienie.
Ławrow odpowiadając na zastrzeżenia Borrella ws. Nawalnego pozwolił sobie na uszczypliwy komentarz, stwierdzając, że UE jest "niewiarygodnym partnerem". Jakby tego było mało, właśnie dziś, podczas wizyty Borrella, Rosjanie wydalili trzech europejskich dyplomatów, z Niemiec, Polski i Szwecji.
O efektach dzisiejszej wizyty szefa unijnej dyplomacji w Moskwie rozmawialiśmy z byłym ministrem spraw zagranicznych, a obecnie europosłem Witoldem Waszczykowskim.
W ocenie naszego rozmówcy, dla Rosjan Unia Europejska „w zasadzie nigdy nie była partnerem”, ponieważ „Rosjanie źle czują się rozmawiając z całymi, dużymi instytucjami międzynarodowymi” i w związku z tym wolą rozmawiać „z poszczególnymi państwami”.
- W planie Putina jest przekształcić świat w takim kierunku, jak funkcjonował w XIX wieku, kiedy był zarządzany przez coś, co się nazywało wtedy „koncert mocarstw”. Rosjanie nigdy nie zgadzali się, żeby świat był zarządzany przez instytucje międzynarodowe, przez prawo międzynarodowe itd.
- powiedział Waszczykowski.
Według niego, Ławrow mówiąc o braku wiarygodności UE, „niczego nowego nie powiedział”. - Wyraził to tylko bardzo dobitnie – ocenił polityk.
- Dla Ławrowa Borrell nie jest partnerem do rozmów, tak jak wcześniej nie była pani Federica Mogherini, Catherine Ashton itd. ponieważ to są przedstawiciele - nawet nie dyplomacji europejskiej - tylko służby działań zewnętrznych To jest urzędnik międzynarodowy, więc Rosjanie go po prostu ignorują. To jest cud, że go w ogóle przyjęli, ale zrobili to po to, by wykorzystać tę wizytę dla własnych propagandowych celów, żeby właśnie powiedzieć, co oni myślą o Europie, żeby pokazać, że Europa jest tutaj petentem w sprawach rosyjskich
- tłumaczył Witold Waszczykowski.
- My, jako europosłowie zwróciliśmy się do Borrella, żeby się zastanowił, rozważył odłożenie tej wizyty, bo jest to czas bardzo niefortunny, niekomfortowy. Ostrzegaliśmy, że ona będzie wykorzystana propagandowo dla celów wewnętrznych i nic się tą wizytą nie osiągnie. W liście, który do niego skierowaliśmy, prosiliśmy go, żeby (jeśli już się zdecydował pojechać do Moskwy) spotkał się z Aleksiejem Nawalnym, albo kimś z jego bliskiego otoczenia. Okazuje się, że stało się tak, jak się niestety spodziewaliśmy
- mówił europoseł.
Wskazał, że Rosjanie bardzo dobitnie odpowiedzieli „co sądzą o działaniach Europejczyków” wyrzucając dzisiaj trzech dyplomatów (polskiego, szwedzkiego i niemieckiego) pod zarzutem udziału w demonstracjach. - Być może jest to odwet za udział dyplomatów w procesie Nawalnego, ale to jest też pokazanie, w brutalny sposób, w takim wrogim akcie, co dyplomacja rosyjska myśli o działaniach Europejczyków – przekonywał.
Odpowiadając na pytanie – dlaczego Borrell mimo ostrzeżeń i przewidywań dot. możliwych skutków wizyty w Moskwie, mimo wszystko się na nią zdecydował, Waszczykowski ocenił, że była to forma
„uspokojenia sumienia”.
- Proszę bardzo - próbowaliśmy, wyciągaliśmy rękę do strony rosyjskiej. Podkreślam, że obecnie Unia Europejska i jej instytucje nie ma żadnych instrumentów oddziaływania na Rosję. Instrumenty te mają państwa członkowskie UE, ale niektóre z nich nie wykonują nawet decyzji Unii Europejskiej, np. dotyczących sankcji i w wielu przypadkach te sankcje są łamane
- przypomniał nasz rozmówca. - Wiele państw europejskich nie chce skorzystać z instrumentów, które umożliwiłyby rozszerzenie sankcji. Tu przykładem jest Nord Stream 2 – dodał.
Odnosząc się do słów rzeczniczki KE, która oznajmiła, że Borrell nie spotkał się z Nawalnym, aby nie stworzyć „błędnego wrażenia”, że UE akceptuje uwięzienie Nawalnego, Waszczykowski przyznał, że jest to „wypowiedź kuriozalna”.
- Przecież to właśnie próba dotarcia do Nawalnego, byłaby pokazaniem, że nie akceptujemy jego uwiezienia, że traktujemy go jako wiarygodnego partnera do rozmów. Przecież Unia kilka tygodni temu spotkała się z nim w sposób zdalny. Na forum komisji spraw zagranicznych Nawalny apelował o nałożenie sankcji na współpracowników Putina itd.
- uzasadniał polityk.
- O spotkanie z Nawalnym pewnie byłoby ciężko, ale on ta ma setki współpracowników. Zachodni dyplomaci, kiedy przybywali do Polski w latach 80-tych potrafili znaleźć sposób, aby spotkać się z Wałęsą, czy opozycją demokratyczną, w czasie kiedy ci ludzie byli często w ukryciu. Taka sytuacja w Moskwie nie ma miejsca, więc postawa którą prezentują w tej chwili instytucje europejskie jest postawą bezradności
- dodał.
Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy europoseł wskazał, że „największe państwo UE, czyli Niemcy, a jednocześnie instytucja europejska kierowana przez niemiecką polityk Ursulę von der Leyen, mają związane ręce”.
- Ich koncepcja polityki zagranicznej polega na tym, żeby z Rosją prowadzić jednak interesy. Żywią oni nadzieję, że Rosja w końcu nauczy się postępować zgodnie ze standardami europejskimi, ale to jest głęboka naiwność, wynikająca z chęci robienia „dealu”. Mamy w Europie do czynienia z politykierami, którzy chcą utrzymać władzę i wygrać wybory, a nie mamy do czynienia z mężami stanu, którzy myślą w kategoriach pokoju, stabilności na kontynencie, przestrzegania praw człowieka
- zauważył.
Według byłego szefa polskiego MSZ, za ich działaniami stoją „twarde interesy, których niektóre państwa nie chcą się pozbyć”. - Mamy tu do czynienia z podwójnymi standardami. Im bardzo wygodnie jest rozliczać Polskę, czy Węgry, natomiast jeżeli chodzi o prawa człowieka w Chinach, w Rosji, to nagle się okazuje, że nie da się. Nie da się, bo trzeba brać pod uwagę geopolitykę itd. – podsumował Witold Waszczykowski.