GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Tomasz Sakiewicz: Rosnącą patologią w całej Unii jest ograniczanie wolności słowa

"Rosnącą patologią w całej Unii jest ograniczanie wolności słowa i innych wolności obywatelskich. Fakt, że można piętnować prawicowe marsze jako faszystowskie przy jednoczesnej akceptacji najdziwniejszych form manifestacji lewactwa, nawet skrajnie obraźliwych dla ludzi wierzących, pokazuje, jak daleko zaszliśmy w akceptacji cenzury naszego życia. Coraz bardziej zgadzamy się na ograniczanie wolności ludzi o tradycyjnych poglądach i traktujemy to jako coś normalnego" - napisał na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" redaktor Tomasz Sakiewicz.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com/12019/creativecommons.org/publicdomain/zero/1.0/deed.pl

Z uwagą wysłuchałem premiera Mateusza Morawieckiego występującego na konferencji „Praca dla Polski”. Było to pewnie jego najbardziej proeuropejskie przemówienie jako szefa rządu. Nie jest to przypadek, bo oskarżenia o rzekomy polexit stały się ważnym, jeżeli nie jedynym istotnym elementem kampanii PO. To dla Polaków, którzy w wyjeździe do bogatszych krajów Unii wciąż widzą alternatywę, jest skutecznym straszakiem.

Na miejscu Morawieckiego deklarowałbym więc miłość do UE i robił swoje, czyli walczył twardo o nasze interesy. Unia to dzisiaj nie jest już wielkie eldorado, choćby dlatego, że Polska jest coraz bogatsza. Oczywiście nasz rozwój jest powiązany z byciem w UE, ale to nie oznacza, że wyłącznie od niego zależy. Są w Europie kraje poza UE, które głodem nie przymierają. Wyjście Wielkiej Brytanii też pewnie nie oznacza ruiny. Nam członkostwo w UE się po prostu opłaca i powinniśmy tam pozostać tak długo, jak ta struktura będzie gwarantowała swobodny przepływ towarów, kapitału i ludzi. Pieniądze unijne będą dla nas istotne jeszcze tylko przez kilka lat. Potem nasz wkład finansowy do UE zrówna się z unijnym dla nas. Nie pieniądze więc decydują, ale sfera wolności.

Bądźmy w UE, ale walczmy z jej patologiami

Dzisiejsza Unia wzorem cnót nie jest. Przewaga najsilniejszych nad pozostałymi w zarządzaniu Wspólnotą nie zwiększyła decyzyjności, ale daje nieustanne wrażenie, że większym wolno więcej. Dotyczy to przede wszystkim Niemiec i Francji. Starcie tych krajów z Polską to chęć utrzymania ich hegemonii. To całkowicie sprzeczne z zasadami UE i tak naprawdę kompromitujące dla zwolenników takiego układu jako polityków europejskich. Zwolennicy hegemonii, tacy jak choćby Donald Tusk, mają tyle wspólnego z europejskimi ideami, ile Służba Bezpieczeństwa miała wspólnego z naszym bezpieczeństwem.

Rosnącą patologią w całej Unii jest ograniczanie wolności słowa i innych wolności obywatelskich. Fakt, że można piętnować prawicowe marsze jako faszystowskie przy jednoczesnej akceptacji najdziwniejszych form manifestacji lewactwa, nawet skrajnie obraźliwych dla ludzi wierzących, pokazuje, jak daleko zaszliśmy w akceptacji cenzury naszego życia. Coraz bardziej zgadzamy się na ograniczanie wolności ludzi o tradycyjnych poglądach i traktujemy to jako coś normalnego.

Gwałty: poważne ostrzeżenie

Skrajnym przykładem naruszenia wolności słowa było ocenzurowanie przez niemieckie media informacji o setkach przypadków gwałtów i molestowania, które miały miejsce w słynną sylwestrową noc 2015/2016. Ta sprawa powinna była wywołać debatę w całej Europie, bo media w imię politycznej poprawności nie pozwoliły swoim odbiorcom dowiedzieć się o bardzo poważnym osobistym zagrożeniu. Przypadków autocenzury i cenzury prewencyjnej jest coraz więcej, a często dzieje się to tak, jak w Niemczech pod naciskiem rządu.
Polska pod tym względem jest jednak oazą wolności. Informacje niekorzystne dla rządu często przebijają się szybciej niż najważniejsze przemówienia premiera. I choć wiele tego typu sytuacji mnie osobiście naprawdę denerwuje, tak musi pozostać. To nasza wartość i wkład w budowę wartości europejskich, które – tak się składa – są również czysto polskimi.

Nie słuchajmy neofitów

Każda władza ma skłonność do nagradzania służalczo oddanych liderów opinii. Dlatego musi mieć też mechanizmy, które ją powstrzymują przed „wyrównywaniem” poglądów. To, że takie patologie zdarzają się w świecie politycznym, nie jest zaskakujące, gorzej, kiedy wspierają je publicyści. Bardzo wielu nawołujących dzisiaj do wyrównywania poglądów pod linijkę władzy jeszcze wczoraj zwalczało PiS czy osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Jeżeli kiedyś Kaczyńskiemu powinie się noga, to też będą go „wyrównywać” do nowej linii.
Nigdy nie miałem pretensji do dziennikarzy, kiedy jasno formułowali swoje poglądy. Zresztą takich właśnie cenię. Mam pretensję, kiedy ich gorliwość wynika z powiązania z jakimiś elementami obozu politycznego czy grup interesów. To dzisiaj bardzo częste zjawisko. Wielu dziennikarzy dzieli się nie na prawicę i lewicę, ale na gangi angażujące się w różne akcje polityczne w zależności od tego, kto co może załatwić. To poważne zagrożenie dla wolności słowa.

To zagrożenie jest wielkie, bo ma wsparcie wśród ludzi władzy, opozycji i wśród samych pracowników mediów. Demoralizujące przykłady zza zachodniej granicy nie powinny być żadną zachętą do przyjmowania tych wzorców w Polsce.

Polska specjalność w UE

Jeżeli nie chcemy być w ciągłej defensywie w Unii i wciąż się tłumaczyć, np. z rzekomego naruszania niezawisłości sądów przez wyrzucenie ubeków z Sądu Najwyższego, to musimy mieć swoją specjalność w walce o „unijne wartości”. Jedyne, w czym możemy mieć przewagę nad innymi krajami, to właśnie wolność słowa. Rzeczywista wolność słowa. Polakom ust zakneblować się nie da, o czym przekonała się srodze Hanna Gronkiewicz-Waltz, kiedy chciała zakazać marszu 11 listopada.

Ale nie tylko prawica nie da się zakneblować. Większość z nas źle reaguje na próby ograniczania swobody wypowiedzi po drugiej stronie barykady. Logika politycznych podziałów nie może prowadzić do dzielenia swobody wypowiedzi. Zresztą akurat pod tym względem PiS ma niebywałe szczęście, bo ta swoboda w wypadku wielu liderów opozycji im wyłącznie szkodzi.

PiS, jeżeli chce marzyć o odbiciu dużych miast, musi szukać republikańsko-wolnościowego skrzydła. To skrzydło może być też wizytówką PiS w UE. Niższe opodatkowanie pracy i walka o wolność słowa to coś, czego PiS potrzebuje teraz bardziej niż kolejnych programów socjalnych. Za sprawą rządów PiS zlikwidowano skrajne ubóstwo wśród dzieci, a teraz ludzie chcą mieć szansę na odrobinę oddechu. Trudno będzie z tym w Unii komukolwiek polemizować. Wyjdźmy z tego niepotrzebnego zwarcia z Brukselą.

Tekst ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Unia Europejska #wolność #poglądy #Polexit

Tomasz Sakiewicz