- Gdyby Polska była pokornym cielęciem, które wykonuje polecenie Brukseli, Berlina czy Paryża, to nikogo by nie interesowała nasza reforma prawa - powiedział dziś w TVN24 doradca prezydenta Andrzeja Dudy, prof. Andrzej Zybertowicz, pytany o podpisaną przez głowę państwa nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.
Reforma sądownictwa w Polsce stała się solą w oku unijnych dygnitarzy. Wspierani byli oni przez polskich parlamentarzystów i eurodeputowanych z "totalnej opozycji". Co z tego wynikło, wszyscy wiemy. Polski rząd wielokrotnie musiał tłumaczyć się na arenie europejskiej ze swojej wizji wymiaru sprawiedliwości. Żadne słowa nie docierały jednak do Timmermansa, Junckera i pozostałych urzędników z Brukseli.
Dziś w TVN24 prof. Andrzej Zybertowicz został zapytany o podpisaną wczoraj przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, które jest de facto realizacją postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zastosowaniu środków tymczasowych w prowadzonej sprawie.
Pytany, dlaczego "ulegliśmy" TSUE w sprawie przepisów o SN doradca prezydenta odpowiedział:
- Ulegliśmy z tego powodu, że uznaliśmy, że nawet jeśli TSUE nie ma racji, to w obliczu konfrontacji ze ścianą mądre politycznie będzie wycofanie się.
Według Zybertowicza, ta sprawa nie jest "czysto prawna", ale "polityczna".
- Gdyby Polska była pokornym cielęciem, które wykonuje polecenie Brukseli, Berlina czy Paryża, to nikogo by nie interesowała nasza reforma prawa. Ponieważ Polska troszczy się o swoją suwerenność i na szeregu pól aktywnie zabiega o partnerską pozycję w Unii Europejskiej, uznano, że nie wolno pozwolić, żeby kraj, który ma inną wizję kulturową Unii, inną wizję reformy Unii, niż dominujący aktorzy, żeby wzór Polski zaczął oddziaływać
– powiedział.
Sygnał do tego, że sprawa walki o tzw. praworządność w Polsce ma wymiar przede wszystkim polityczny, dał ubiegający się o fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej Frans Timmermans, który kilka dni temu stwierdził, że "nie może być mowy o zakończeniu procedury art. 7".
Podpisana przez prezydenta nowelizacja dotyczy przepisów ustawy o SN z grudnia 2017 r., która weszła w życie 3 kwietnia 2018 r. Zgodnie z nowelą, sędzia SN albo sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, który przeszedł w stan spoczynku po ukończeniu 65. roku życia na podstawie obecnych przepisów, z dniem wejścia w życie tej nowelizacji powraca do pełnienia urzędu na stanowisku zajmowanym 3 kwietnia 2018 r. "Służbę na stanowisku sędziego SN albo sędziego NSA uważa się za nieprzerwaną" - głosi nowelizacja.
Nowela zakłada też, że jeśli na jej podstawie do pełnienia urzędu w Sądzie Najwyższym powrócił sędzia, który zajmował stanowisko I prezesa SN lub prezesa SN, kadencję uważa się za nieprzerwaną. Regulacje dotyczą I prezes SN Małgorzaty Gersdorf oraz dwóch prezesów Izb SN - Stanisława Zabłockiego i Józefa Iwulskiego. (PAP)