Nieustanne nękanie Polski przez brukselskich urzędników, do jakiego dochodzi w ostatnich latach, budzi skrajne reakcje nawet dotychczasowych zwolenników obecności naszego kraju w UE. Jednak zdaniem ministra do Spraw Unii Europejskiej, "polexit nie rozwiązałby żadnego polskiego problemu, ale stworzyłby nowe". - Propozycje polexitu są błędną reakcją na realne problemy współpracy europejskiej - podkreślił Konrad Szymański.
W rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy", który ukazał się we wtorek, Szymański tłumaczył, że "relacji Warszawy i Brukseli nie można sprowadzić tylko do toksycznego sporu o praworządność, czy gdzieś tlącego się sporu cywilizacyjnego".
"W bardzo wielu dziedzinach mamy agendę zbieżną. Mam na myśli wspólny rynek, politykę handlową, w znacznej części cyfrową, politykę rozszerzenia Unii czy politykę sankcyjną. W tych sprawach Unia odgrywa pozytywną rolę i wzmacnia pozycję Polski. Całość relacji jest znacznie bardziej skomplikowana. W wielu aspektach współpracy europejskiej naszymi sprzymierzeńcami są nie tylko Komisja Europejska, lecz także nawet Parlament Europejski. Na pewno trzeba zróżnicować ten obraz"
- wyjaśnił.
Jak zaznaczył, rozumie, że z powodu pewnej irytacji, zmęczenia można dojść do wniosku "Po co nam Unia?".
"W tym sensie żaden rodzaj pytań, żaden rodzaj dyskusji nie powinien być tabu w polskiej debacie. Budowanie czegokolwiek na tabu jest raczej oznaką słabości niż siły"
- wskazał.
"Chcę jednak podkreślić z całą siłą, że polexit nie rozwiązałby żadnego polskiego problemu, ale stworzyłby nowe. Propozycje polexitu są błędną reakcją na realne problemy współpracy europejskiej" - powiedział minister.
Jak podkreślił, Polska suwerenność poza Unią byłaby osłabiona, a jedność Zachodu jest ważnym wymiarem naszego bezpieczeństwa. Zwrócił uwagę, że poza UE nie zniknęłaby konieczność transformacji energetycznej, ani też nie zniknąłby "spór cywilizacyjny o LGBT, którego podłoże jest znacznie głębsze niż polityka Brukseli". "Nie widzę w polexicie żadnej wartości dodanej" - podsumował Szymański.