Mamy do czynienia, na granicy polsko-białoruskiej, z ofiarami śmiertelnymi oraz kobietami, które poroniły ciążę i straciły dzieci. Te dzieci potem były zakopywane w lesie - stwierdził poseł Lewicy Andrzej Szejna. - Jeszcze niedawno, na demonstracjach twierdziliście, że to jest zlepek komórek - odpowiedział mu Tadeusz Smoliński z PiS.
Goście Katarzyny Gójskiej w programie "W punkt", w Telewizji Republika rozmawiali o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej i kryzysie migracyjnym wywołanym przez Alaksandra Łukaszenkę.
Mamy do czynienia, na granicy polsko-białoruskiej, z ofiarami śmiertelnymi oraz kobietami, które poroniły ciążę i straciły dzieci. Te dzieci potem były zakopywane w lesie. To nie jest czarno-białe - stwierdził Szejna.
Tadeusz Smoliński zauważył, że polityk Lewicy przekazuje niesprawdzone informacje.
"Ileś osób zmarło, ileś kobiet poroniło i straciło dzieci" - a wiemy o jednym takim przypadku. A ja się zastanawiam, jak to jest, że teraz dziecko nienarodzone, w tym przypadku migranta, jest dzieckiem, ale jeszcze niedawno, na demonstracjach twierdziliście, że to jest zlepek komórek, więc też się zdecydujcie, kiedy jest dziecko a kiedy nie
- zwrócił uwagę Smoliński.
W odpowiedzi Szejna zaczął mówić o "nienarodzonych płodach". Na te słowa ostro zareagowała redaktor Gójska.
Niech pan przestanie takie głupoty opowiadać, bo to jest biologia z klasy szóstej. Jak państwo mówicie o dwudziestym tygodniu ciąży, to jakie komórki? - dopytywała.
Polityk Lewicy stwierdził także, że "ktoś został zabity".
Ale skąd pan wie, że ktoś został zabity? - dopytywał Smoliński posła Lewicy.
Znalezienie osoby nieżywej nie oznacza, że została ona zabita, bo są różne przypadki - to po pierwsze. Po drugie jest pan prawnikiem i wie, że obowiązuje konwencja genewska i wie, że osoby po tamtej stronie nie mogą przekroczyć granicy. Są przejścia graniczne, do których mogli się oni zgłosić, albo do konsulatu polskiego, gdzie mogli złożyć dokumenty o azyl polityczny, jeżeli im taki przysługuje
- podkreślił polityk PiS.