Dzięba to były pracownik klubu parlamentarnego PO i były asystent ówczesnego ministra skarbu Aleksandra Grada. W lutym zarzucił na Facebooku Trzaskowskiemu m.in. zażywanie narkotyków, romans ze stażystką, zadawanie w europarlamencie pytań w imieniu klientów prywatnej firmy swego znajomego oraz przyjęcie od niego 150 tys. zł na kampanię wyborczą. Po tym wpisie Trzaskowski zapowiedział pozew do sądu przeciwko Dziębie.
Dzięba w skierowanym do prokuratury zawiadomieniu sugeruje, że Trzaskowski miał przyjąć w 2009 r. - jako korzyść majątkową - 150 tys. zł od swojego przyjaciela Marcina Cioka. Pieniądze te miały być - zdaniem Dzięby - przeznaczone na kampanię wyborczą do PE i nie zostać wykazywane w sprawozdaniu wyborczym.
Dzięba w zawiadomieniu do prokuratury uzasadnia swoim "wieloletnim doświadczeniem", że było to nielegalne finansowanie kampanii, bo - jego ocenie - przy wewnętrznym limicie wydatków na kampanię ktoś z odległego miejsca na liście, nie byłby w stanie wejść do PE.
Dzięba w piśmie do prokuratury podał, że samego Trzaskowskiego znał z pracy w PE w biurze europosła Jacka Saryusza-Wolskiego w latach 2004-07, a o sprawie dowiedział się od Cioka w 2009 r., gdy byli współpracownikami. Zaznaczył, w nim, że Cioka poznał w 2007 r., gdy na prośbę Trzaskowskiego doszło do spotkania w Ministerstwie Skarbu Państwa w Warszawie na temat lobbingu firmy Aimcomms należącej do Cioka na rzecz ukraińskiej firmy ISD.
Z zawiadomienia wynika, że gdy Trzaskowski był już europosłem - w lecie 2010 r., Cioch miał powiedzieć Dziębie, że nie zadał on w europarlamencie pytań poselskich dotyczących jednego z klientów Aimcomms. Dzięba zaznaczył w piśmie do prokuratury, że według niego biuro PE miało w latach 2009-11 zakwestionować zasadność sześciu pytań zadanych przez Trzaskowskiego.
Dzięba wniósł też o powołanie wymienionych z nazwiska 13 świadków i innych pracujących w sztabie wyborczym w 2009 r.